Inne zakończenie Mechanicznej Księżniczki
__________________________________________________________
" [...] Will stał bez płaszcza i kapelusza na schodach Instytutu i patrzył na noc przyprószoną bielą. Było zimno. Wiatr ciskał małe płatki śniegu na jego twarz i gołe ręce, a on jak zawsze słyszał głos Jema, mówiącego, żeby nie był śmieszny i wracał do środka, zanim nabawi się zapalenia płuc.
Zima zawsze wydawała się Willowi najczystszą porą roku. Nawet dum i brud Londynu znikały pod śniegiem albo zamarzały. tego ranka skruszył warstwę lodu, która utworzyła się na jego dzbanku z wodą, a potem ochlapał twarz lodowatym płynem i drżąc spojrzał w lustro. Pierwszy świąteczny poranek bez Jema od sześciu lat. Najczystsze zimno powodujące najczystszy ból. "
Przez cały czas na myśl o swoim parabatai serce ściskało go z bólu. Wiedział, ze Jem żyje. Nie umarł. Ale jednak nie żył tak jak kiedyś. Życie jako Cichy Brat musiało być straszne. Całe życie przebyte w samotności. Takie życie, to w cale nie życie. czasem wolał, żeby Jem... Nie. nigdy tak na prawdę o tym nie myślał. Jeżeli zostanie Cichym Bratem było jedynym sposobem, żeby Jem przeżył... A więc dobrze. Ale wtedy Will nie mógł żyć.
Co z tego, że Jem żył skoro był tak daleko od niego Nie mógł go wesprzeć, kiedy cały świat znajdował się na jego barkach. Nie mógł przytulić, kiedy czuł się jak ostatnie nic. Nie mógł otrzeć łez, których wylał ogrom po jego stracie. Gdyby Jem tu był powstrzymał by go od tego co zamierzał zrobić. Ale Jema tu nie było. Will miał wolną rękę.
Wiedział, że ma niewiele czasu zanim Tessa zacznie go szukać. Jeśli nie znajdzie go na schodach Instytutu zacznie szukać w bibliotece. Właśnie tam się udał. Szedł szybko, prawie biegł. Wypadł na czyjś tors. Kiedy uniósł głowę zobaczył twarz Magnusa.
- Przepraszam - burknął i chciał go wyminąć, jednak czarownik zatrzymał go tymi słowami:
- Wyjeżdżam z Londynu.
Will natychmiast się zatrzymał i obrócił przodem do czarownika. Nic nie wskazywało na to, żeby żartował. rysy jego twarzy były twarde i skupione.
- Nie mówisz poważnie.
- Dlaczego? Nie jestem Londyńczykiem, mieszkałem u Woolseya przez jakiś czas, ale...
- Magnus. - Powiedział Will ściskając jego dłonie. - Wiem, ze zrobiłeś już dla mnie wiele. Ale mam do ciebie jeszcze jedną prośbę.
Bane niezbyt zadowolony uniósł jedną brew.
- Zostań. Zostań choć na parę godzin. Dla mnie. Dla Tessy. Musisz... musisz ją wesprzeć. Ja nie będę mógł tego zrobić. Proszę cię. jeżeli zostaniesz... będę miał do ciebie dług wdzięczności...
- Masz do mnie już kilka długów wdzięczności - mruknął.
- Proszę - w oczach Willa kryła się desperacja i szaleństwo. Możliwe było, że oszalał i mówił bez składu? jednak Magnus czuł się za niego odpowiedzialny. Nieważne, ze był tylko zwykłym małym Nefilim. Kiedy zdjął z niego 'klątwę' wiedział, że już nigdy nie uwolni się od Willa. Jedynie poprzez śmierć.
- Niech będzie. Ale mam warunek...
- Dziękuję.
Nie słuchał jaki warunek chciał mu postawić Magnus. Zniknął w korytarzach Instytutu. Wpadł do biblioteki. Rozrzucając wszystkie papiery i stosy ołówków w końcu znalazł kawałek wyszczerbionej kartki i pióro.
Spotkajmy się w sali treningowej.
Will
Nabazgrał szybko i zostawił kartkę na biurku. Potem, już
spokojniejszym krokiem skierował się do sali treningowej. Chwycił jeden z
noży i usiadł na podłodze z pustą kartką przed sobą. Zaczął pisać.
List. Skończył go po pięciu minutach. Był długi. Kartka zapełniona
zgrabnym pismem po obu stronach. lecz jednak czuł, że to i tak za mało.
Podpisał się na dole kartki.
Potem sięgnął po nóż. Przeciął skórę na nadgarstku i przypieczętował list własną krwią.********************************
Tessa była już na schodach Instytutu jednak Willa tam nie było. Skierowała się więc do biblioteki. Tylko to miejsce przychodziło jej do głowy. Will lubił książki więc mógł tam być. Po drodze minęła Magnusa.
- Magnusie, widziałeś Willa? - zapytała.
- Biegł do biblioteki. - powiedział czarownik i odszedł nieco zasmucony.
Gdy Tessa weszła do biblioteki, była ona pusta. Już zamierzała wyjść, kiedy pośród papierów leżących na biurku zobaczyła niewielką kartkę pokrytą znajomym pismem.
Spotkajmy się w sali treningowej.
Will
Przynajmniej teraz wiedziała gdzie Will jest. Szybkim krokiem udała
się do sali treningowej. Will nie był znany z cierpliwości. Z pewnym
sensie Will przypominał jej Jema. Może to z powodu że byli parabatai. Will miał podobne nawyki. Pamiętała jak jem napisał jej podobny liścik.
Spotkamy się w pokoju muzycznym.
Wtedy ułożył dla niej przepiękną piosenkę na skrzypcach. Co prawda
Will nie umiał grać na skrzypcach to może przygotował coś podobnego?
Gdy otworzyła drzwi sali treningowej początkowo myślała, że
jest pusta. Potem zobaczyła Willa. Leżał nieruchomo na podłodze w
kałuży... krwi. Tess natychmiast do niego podbiegła omal nie potykając
się o własne nogi. Oczy miała zaszklone i nie do końca wiedziała jak
znalazła się przy Willu. Położyła jego głowę na kolanach. Jej płacz stał
się głośniejszy. Powoli odgarnęła mu włosy z oczu. Były zamknięte.
Wyglądał jakby spał.
Wtedy zobaczyła poziome rany na jego nadgarstkach, z których wypływała krew.
- Nie! - Krzyknęła, a jej głos odbił się echem od ścian i wrócił do jej uszu wydając się jeszcze bardziej przeraźliwy.
Jej suknia powoli wsiąkała krew z podłogi. Ręce miała umazane
krwią. Gładząc Willa po czole rozmazała ją na całej jego twarzy. Wciąż
płacząc przyłożyła głowę do piersi Willa. Sądziła, że usłyszy tam
znajome bicie serca, ale nie. W jej uszach dudniła cisza. Brak bicia
serca. Brak. Już nigdy miała go nie usłyszeć?
Najpierw jej mechaniczny aniołek przestał tykać... A teraz Will,
jego serce przestało bić.... Nie mogła uwierzyć w to co się stało.
Dlaczego Will miałby to robić? Przecież Jem przeżył, ona przeżyła i
wciąż go wspierała. Może nie starała się dość dobrze.
Wtedy usłyszała cichy krzyk. Charlotte. Tessa nie uniosła głowy.
Była pewna, że kobieta to zrozumie. Po chwili do jej uszu dobiegł cichy
szloch.
- Henrry - szepnęła. - Wezwij Cichych Braci. Wezwij Jema. - Poleciła.
Henrry przez chwilę siedział w drzwiach na swoim fotelu myśląc,
że wzrok go zawodzi. Potem jednak posłusznie wyjechał z pomieszczenia.
Charlotte uklękła obok Tessy nie zważając na to, że jej suknia także
staje się czerwona.
Po chwili w pomieszczeniu byli już wszyscy. Cecily także uklękła
obok Charlotte. Ona i Tessa były chyba w najgorszym stanie. Z ich oczu
spływały duże krople łez. Gabriel Ligtwood, który nie przejmowałby się w
ogóle śmiercią Willa gdyby nie Cecily schylił się i wziął do ręki
splamiony krwią list.
- Will napisał list - stwierdził spokojnie i nagle stał się w
centrum uwagi. Jedynie Tessa nie uniosła wzroku wciąż wtulona w pierś
Willa.
Zaczął powoli czytać.
Do: Mieszkańców Instytutu
Tesso, chciałem Ci się dzisiaj oświadczyć. Kochałem Cię, wiesz
to. Lecz nie spodziewałem się, że Moje życie bez Jema będzie, aż takie
bezwartościowe. Byłaś ty, to prawda. Ale pomimo tego jak jesteś
wspaniała nigdy nie będziesz świecić tak jasno jak On.
Myślałem, że ty uśmierzysz Mój ból, będziesz lekarstwem na
otwarte rany. I owszem, byłaś. Ale jedynie przez chwilę. Uleczyłaś moje
zewnętrzne rany, ale zabrakło Ci siły, żeby zahamować Mój wewnętrzny
krwotok. Moje serce wciąż krwawiło. Z każdym dniem coraz obficiej.
Umierałem powoli, każdego dnia niewielka część mojego ciała
zmierzała do grobu. Umierałem jak Jem. Ale moja śmierć była spokojna i
pełna gracji, gdy tymczasem James umarł... On żyje, ale nie jest już
częścią Mnie, nie jest częścią Ciebie, nie jest częścią Instytutu, nie
jest częścią Nas. Właśnie to mnie zabijało. To, że nie mogłem go
zobaczyć. A jeżeli już koniecznie chcecie kogoś winić za moją śmierć to
mnie. Nie Jema, on robił wszystko, żeby móc być z Tessą, bo ją kochał. I
to jest wspaniałe.
Jak się dowie... Jeśli się dowie pewnie będzie na Mnie cholernie
zły. Przecież to właśnie dla mnie został Cichym Bratem. Dla mnie i dla
Tessy. Chciał nas chronić, a ja pokrzyżowałem jego plany. Przykro mi,
ale właśnie taki jestem. Lubię robić to na co mam ochotę nie zważając na
wszystko inne. Większość z was pewnie uważa to za jakąś osobliwą
chorobę... Tak o tobie mówię Gabrielu Lightwood. Ale cie za to nie
winię. Nie winię nikogo.
Jem chciał mieć na nas opiekuńcze oko, Tesso. Tak jak Bóg na
cały świat. Ale jego władza nie jest tak potężna jak Boga. Nie mógł mnie
powstrzymać na odległość. Nie jestem nawet pewien czy mógłby mnie
powstrzymać gdyby był tuż obok mnie, ale wtedy ta myśl zapewne nawet nie
przyszłaby mi do głowy.
Jem, Jem, Jem, James, James, James Carstaires...
Jak pięknie to brzmi, nie sądzisz? Wybrałem Cię na parabatai
chociaż wiedziałem, że umrzesz. Chciałem tego, i chcę tego wciąż,
pomimo, że nie potrafię żyć już na ziemi kiedy Ciebie nie ma obok mnie.
Nie mogę zabijać demonów, być Nocnym Łowca, obawiam się, że nie mogę
nawet kochać Tessy tak mocno jak kiedyś...
Przepraszam Cię, ale wiedz, że nigdy o Tobie nie zapomnę. Ja
uszanowałem twoją decyzję i teraz śmie Cię prosić o to, żebyś Ty
uszanował Moją. Wiem, że to będzie trudne. Sam to przeżyłem i nie było
łatwo. Ale zasługujesz, żeby się pomęczyć za to, że nie pozwalałeś mi
siebie ratować... lecz nie przejmuj się mną za długo, szkoda czasu...
jestem tylko kolejny Herondale'em. Ta część listu była najsmutniejsza.
Nie wiedziałem czy moje słowa oddają się do sytuacji. Nie można opisać
całego życia w jednym krótkim liście. ale będę oszczędny w słowach, żeby
nie pisać głupot.
Kiedy myślałem, że umarłeś czułem jakby ktoś przeciął łączącą
nas więź. Jeden z nas był na skale, drugi wisiał w dole. Ten który
wisiał spadł. I to w cale nie byłeś Ty. Ja. To byłem Ja. Odcięty na
zawsze od mojego parabatai. Zrozumiałem, ze już nic nie będzie takie
samo i że nie potrafię żyć bez Ciebie. najlepszym rozwiązaniem była więc
śmierć.
Ale jestem ciekaw... Kiedy umarłem... poczułeś coś? Cokolwiek?
Lekkie ukucie? Niesamowity ból?Niestety nigdy się tego nie dowiem...
Cecily...
Ciebie szczególnie będzie mi brakować. Nie mniej niż Jema czy
Tessy. Wiem, że Tobie też będzie mnie brakować. Jem ma Tessę. Tessa ma
Jema. A ty miałeś tylko mnie. Już mnie nie ma, ale jest Gabriel. Wiem,
że go lubisz, a on lubi ciebie. ale jeżeli zrobi ci krzywdę to
przysięgam, że wyjde zza grobu i złamię Mu rękę.
Już raz to zrobiłem. Za drugim nie będę miał problemów. Wiem, że kiedyś za niego wyjdziesz... Wolałbym spłonąć w piekle niż być jego zięciem... Ale jeśli to ma jakieś znaczenie to macie Moje Błogosławieństwo. Choć jestem pewien, że nawet gdybym wam zabronił to byście to zrobili...
Już raz to zrobiłem. Za drugim nie będę miał problemów. Wiem, że kiedyś za niego wyjdziesz... Wolałbym spłonąć w piekle niż być jego zięciem... Ale jeśli to ma jakieś znaczenie to macie Moje Błogosławieństwo. Choć jestem pewien, że nawet gdybym wam zabronił to byście to zrobili...
Mam do ciebie szczególną prośbę. Odwiedź rodziców. Przeproś ich
ode mnie i uściskaj. Powiedz, że zawsze ich kochałem i kochać będę. Że
Nocni łowcy nie odebrali mi daru kochania i nie odebrali mi ich. teraz
czuję wstyd. Wstyd, że nie mogłem ich zobaczyć przed śmiercią. lecz
myślę, że oni to zrozumieją. Zawsze byli wyrozumiali.
Powiedz im, że Nocni Łowcy zrobili ze mnie lepszego człowieka, który odkrył co jest tak na prawdę dla niego ważne.
Charlotte,
Ciebie także muszę przeprosić. Przeprosić, że nie wytrzymałem i
już nigdy nie zobaczę Twojego dziecka. Oczywiste, że będzie piękne,
podobnie jak ty. Chcę ci także podziękować. Za wszystko co dla mnie
zrobiłaś. Przygarnęłaś mnie kiedy nie miałem dokąd pójść. Wspierałaś
choć mówiłem, że tego nie potrzebuję.
Jestem pewien, ze byłem wspaniałym dzieckiem, ale jeśli
sprawiałem ci kłopoty to przepraszam po raz kolejny. czasu nie da się
cofnąć i nie mogę naprawić czegoś co zepsułem dawno temu. Ale
przepraszam i sądzę, że to na razie wystarczy, żebyście mieli o mnie
dobre zdanie.
Mam nadzieję, że wybierzesz lepsze imię dla dziecka... Przepraszam Henrry, ale ono jest okropne...
Henrry,
Zawsze mnie zadziwiałeś. Byłeś Nocnym łowcą, ale niesamowicie
łagodnym i zrównoważonym. Co z tego, że większość czasu spędzałeś w
swojej pracowni. kiedyś będziesz wielkim wynalazcą... Jeśli jeszcze nie
jesteś. Ułatwisz, życie Nocnych Łowców.
Nie będę mówił, że mi przykro, że nie będziesz już nigdy chodził
bo byłoby to okropne... Powiem, że na pewno zrobisz z tego dobry
użytek... jak z wszystkiego. Dziękuję Ci. Za wszystko.
Sophie,
Wiem, ze będziesz wspaniałą Nocną Łowczynią tak jak byłaś
wspaniała pokojówką. Wybacz mi moje zachowanie w stosunku do Ciebie...
Byłem zwykłym, nadpobudliwym nastolatkiem, który nie wiedział co ze sobą
zrobić, więc wyżywał się na innych.
Ale sądzę, że już mi wybaczyłaś, a jeśli nie to wybacz mi moją
śmiałość. Życzę ci szczęścia z Gideonem. Będziecie dobrym małżeństwem.
Gideonie,
Na samym początku przypominam ci o rogalikach schowanych pod
twoim łóżkiem. Pewnie zaległy się już tam myszy... Och, ale trudno.
Uważam, ze to było na prawdę romantyczne, nawet jeśli Sophie tak nie
uważa. Dbaj o nią bo jest wspaniałą kobietą.
Co do twojego ojca... Po prostu życzę ci, żebyś nigdy nie stracił głowy tak jak on... tak wiem jestem okrutny.
Bridget,
Nie będę niczego ukrywał... Twoje śpiewy były niczym wycie
głuchego wilka do księżyca. Ale chyba je zrozumiałem. Nieszczęśliwa
miłość, tak? Nigdy nie wdawałem się z tobą w dłuższe rozmowy więc nie
mogę napisać niczego mądrego na Twój temat. Powinnaś się cieszyć bo
wszyscy inni już pewnie się na mnie obraźili. Cóż i tak już nie żyję
więc nie ma to znaczenia.
Uświadomiłem sobie, ze Twoje śpiewy są nieodłączną częścią
Instytutu i Naszego życia. Jeżeli kiedykolwiek ktoś każe Ci przestać.
Masz ode mnie pozwolenie, żeby na prawdę mocno zdzielić go ścierką w
łeb.
Magnusie,
Myślę, ze pamiętasz naszą rozmowę dzisiaj na korytarzu.
Prosiłem Cię, żebyś zaopiekował się Tessą. Wtedy pewnie nie miałeś
pojęcia o co chodzi,a le teraz już wiesz. Chciałeś mi postawić
warunek... Niezmiernie mi przykro, że już nie uda mi sie go spełnić.
Tobie zawdzięczam najwięcej. jesteś wspaniałym czarownikiem.
Możesz mnie nienawidzić, ale ja Cię kocham. Absurdalną przyjacielską
miłością, ale kocham. Przykro mi, że nigdy nie spotkamy się po
śmierci...
Gabriel Lightwood...
Nie bez powodu zostawiłem Sobie Ciebie na koniec. Gdy o Tobie
myślę mam pustkę w głowie. Chcę Cię przeprosić... za złamaną rękę. Dużo
łatwiej to napisać niż powiedzieć Ci w twarz. Kiedy myślę nad tym
wszystkim to wydaje mi się, że moglibyśmy się polubić.
Nie łatwo jest zakończyć wszystkie nieukończone sprawy w jednym
liście pisanym przez zaledwie kilka minut. Ale myślę, że mi się to
udało.
Nie chcę żebyście płakali czytając ten list. Bo ja się śmiałem.
Śmiałem się śmierci w twarz i to było... niezwykłe. jak wyobrażam sobie
życie po śmierci jest ono wspaniałe.
Mam dla was kilka rad:
- uważajcie na demoniczną ospę.
- nie ufajcie kaczkom
- nie ubolewajcie po mojej śmierci
Jeżeli po śmierci jest jakieś życie to: Do zobaczenia.
Z lepszego miejsca,
Gdy Gabriel przestał czytać zapadła długa cisza. Nocni Łowcy
wymieniali swoje zatroskane spojrzenia pełne łez. Will nie chciał, żeby
płakali, ale to było nieuniknione. Will dało się zbyt łatwo polubić. To
chyba powinna być zaleta, ale w tych okolicznościach jedynie wada.
List był zabawny i przygnębiający. Will włożył w niego tyle smutku
i humoru, że nie wiadomo było czy łzy spowodowane były smutkiem czy
szczęściem.
- Miałeś rację Herondale. - odezwał się cichy głos. W
drzwiach stał Jem z kapturem odrzuconym do tyłu. Stał tu zapewne od
początku. - Jestem na Ciebie cholernie zły. Poczułem ból jakiego nigdy
nie czułem. I tym razem to ja spadłem w przepaść...
Jego oczy były zaszklone. Był to chyba jedyny odnotowany wypadek, gdy Cichy Brat płakał.
Bosz... To było takie... Yyy... Yyy... Piękne i zarazem smutne. Tak piękne i smutne! Popłakałam się chyba z paręnaście razy. i twoje zakończenie bardziej mi sie podoba niż prawdziwe zakończenie. Masz wyobraźnię. Ten list to tak jakby naprawdę pisał Will. Pożegnanie z humorem. Życzę weny, czasu i cierpliwości, aby nadal pisała takie świetne opowiadania.
OdpowiedzUsuńOhh... Dopiero wczoraj skończyłam czytać Mechaniczną Księżniczkę, dlatego teraz czytam twoje zakończenie. Płakałam przy tym prawdziwym i przy tym twoim. Piękne, ale zarazem smutne... List był hmm... nie wiem jak to ująć, był taki prawdziwy? Zabrakło mi słów.... Powinnaś jedynie wiedzieć, że jesteś genialna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jejku ♡.♡ dziekuje bardzo, a zakończenie pisalam od razu po przeczytaniu wiec tak jakby na trzeźwo :P staralam sie odtworzyć uczucia willa jak najtrafniej a bylo to trudne bo will byl zamkniety w sobie ale jak widać wyszlo calkiem niezle ^_^ dziekuje jeszcze raz i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo zakończenie jest dużo lepsze niż prawdziwe!! hehe xd jak już wcześniej mówiłam... Druga Rowlling! Weny, weny i jeszcze raz weny - tylko tyle mogę ci życzyć bo talentu masz nadto xd ale talentu w sumie nigdy za wiele.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
hhehe xd do Rowling mi jeszcze daleko ;3 ale może bd lepiej xd.
UsuńTo było takie prawdziwe. Idealnie oddałaś w nim Will'a. Genialne po prostu.! Zaraz zabieram się za twoją wersję MNO :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu bo na razie idzie Ci świetnie :)
Pozdrawiam :)
jej dziękuję ci bardzo ♥.♥
UsuńTo..to...to było takie aż nie mogę tego pisać
OdpowiedzUsuńPłacze.płacze...płacze i..i nie mogę przestać
To było takie cudowne i zrazem smutne
Nie wieże żeby ktoś tak to opisał jak ty
Musisz pisać dalej i czekam na podobne dzieła jak do tego
Bardzo ładne przedstawione, ale beznadziejna treść. Na pewno masz dar do pisania , ale fabuła niekoniecznie mi się podoba. Przepraszam, ale prawda jest taka, że książkę zakończyła Clare, najlepiej jak tylko mogła. Miłość Willa i Tessy była piękna i ogromna. Uśmiercenie Willa byłoby chorobliwie głupim pomysłem, cała książka straciłaby sens."Ale pomimo tego jak jesteś wspaniała nigdy nie będziesz świecić tak jasno jak On." to trochę dziwne ...Jem był jego najlepszym przyjacielem, Will kochał go, ale tego w życiu by nie powiedział. Motyw śmierci zaprzecza całej książce, przecież borykał się z problemami zęby być z Tessą , a teraz umiera, przez Jema ? Pięknie to napisałaś - skladnia, zdań, slownictwi-masz takent- ale taka jest moja szczera opinia, gdyby książka miała takie zakończenie nie sięgnęłabym po żadną inną książkę tej autorki, a książki bym wyrzuciła. Nie chce być nie miła, wy macie swoje zdanie ja mam swoje, powodzenia w pisaniu, bo ładnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńOczywiscie nie zamierzam sie obrazac, plakac w kacie czy tez cokolwiek innego. Nie jest to taka krytyka: nie podoba mi sie. Dlaczego? Bo tak. Wszystko wyjasnilas i oczywiscie kazdy ma swoje zdanie. I teraz kiedy... 'doroslam' prawie w 100% sie z toba zgadzam, jednak wtedy bylam po prostu dzieciakiem, ktory lubil drastyczne zakonczenia.. A co z tego co przekazywala nam autorka w poprzednich czesciach? Mi sie tak podoba i juz. Szczerze mowiac dzisiaj z pewnoscia napisalabym to calkowicie inaczej, a moze nawet wcale bym sie tego nie czepiala? W koncu Cassie jest profesjonalistka a ja amatorem. No ale coz napisalam jak napisalam. dziekuje za slowa krytyki bo kazdy z pewnoscia ich potrzebuje, pozdrawiam :)
UsuńJa też mam oczy pełne łez. I dzięki za to, bo żadko co mnie wzrusza. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJ.