sobota, 5 kwietnia 2014

19 Jezioro wylanych łez

     "Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu." - Vincent van Gogh



Mrok jeziora Lyn powoli pochłaniał Jasmine. Woda szaleńczo wirowała wokół niej. Jakby próbując krzyczeć. Bąbelki powietrza, raz mniejsze, raz większe, obijały się o jej skórę i zmierzały w stronę powierzchni, a przynajmniej tak się jej wydawało.Dopiero po chwili zorientowała się, że unosi się w ciemności samotnie. Sebastian momentalnie zniknął, a ona opadła na dno jeziora. W samotności i ciszy.
      Otworzyła usta chcąc krzyczeć, wydrzeć się na całe gardło, lecz zbyt późno zdała sobie sprawę z tego, że  jest kilka metrów pod powierzchnią wody. Ciemna i gorzka ciecz wypełniła jej usta po brzegi. Sprawiła, że ostatnie pęcherzyki powietrza znajdujące się w jej pucach zniknęły i natychmiast zostały wypełnione wodą. Woda w jeziorze wydała się jeszcze bardziej lodowata. Po raz pierwszy w życiu Jasmine zaczęło dziwić to w jaki sposób ryby oddychają pod wodą. Było to niewykonalne.
      Uczucie jak lodowata ciecz wypełnia żyły, płuca, całe ciało... było okropne. Można to było porównać jedynie z powolnym zamarzaniem. A wydostanie się na brzeg było wręcz niewykonalne. Niemożliwe. Wydostanie się na powierzchnię za to mogło równać się z cudem. Jasmine czuła się tak jakby fale o nią walczyły. Wyrywały ją sobie niczym pustą butelkę z listem. A jednak ta butelka miała ciekawszą zawartość niż ona sama.
      Zaledwie kilka sekund po zderzeniu się z taflą wody straciła orientację. A teraz? Teraz nie wiedziała nawet gdzie jest góra, a gdzie dół. Wokół niej kłębiła się czarna, mokra nicość, przez którą nie przebijał się ani jeden promyk słońca mogący wskazać właściwy kierunek. W sumie Jasmine to nie dziwiło, dzień był niesamowicie pochmurny. Przynajmniej tu w Idrisie. Może był to skutek niedziałających czarów ochronnych. Możę świat zaczynała pochłaniać niekończąca się ciemność? Ciemność wypełniająca kilkaset wymiarów...
      Jasmine chyba po raz pierwszy zaczęła odczuwać taką przyjemność z tak tragicznej sytuacji. Nagle w jej głowie pojawił się wierszyk. Choć wiedziała, że w takiej chwili nie powinna o tym myśleć to zaczęła dopracowywać go we własnej głowie.

Widzisz drogę.
Nieskończoność. 
Wtem w twojej głowie... 
BUM! 
Pytanie się rozwija... 
Bo czy prosto pójść... 
Czy w lewo? 
W bok? 
Do tyłu? 
Lub bez ruchu. 

Widzisz światło. 
O tak, Światłość! 
Czystą, jasną, nieskalaną. 
Niczym Duch Święty! 
W twoją zmierza stronę. 
Patrzysz i nagle... 
BUM! 
Nie ma nic. 
Wszystko znika. 

Widzisz lustro. 
Lustro przezroczyste, 
Puste, skromne, niewinne. 
Patrzysz? 
Szukasz? 
BUM! 
Ale cię nie ma. 
Stoisz, patrzysz, znikasz. 

Widzisz siebie. 
Tylko siebie, 
Pustego jak wrak statku. 
Który już nawet szczury opuściły. 
Puste deski. 
Stoisz po prostu. 
Tak po prostu.
BUM! 
Jak stary Holender. 
Na samym dnie.

      Zanim zdążyła się zorientować, że ostatnia zwrotka ma o jeden wiersz za dużo silne palce zacisnęły się na jej ramieniu sprowadzając ją z powrotem do żywych. Ale tym samym sunąc ku powierzchni, a może w stronę dna straciła przytomność. Nie mogła się ruszyć, a jednak pamiętała wszystko dokładnie.
       Niemal w tym samym momencie jej głowa znalazła się ponad powierzchnią. Jakie to było dziwne. Bo przecież tonie się w dół, nie w górę. Prąd jednak nie dawał za wygraną. Pchał Jasmine w stronę brzegu. Zderzała się ze skałami. Po każdym uderzeniu z jej nosa i ust wystrzeliwała woda, niczym petardy. Zadziwiające było to, że w tak drobnej dziewczynie zmieściło się jej aż tyle. Sól wyczuwalna w wodzie paliła płuca, skały siniaczyły łopatki, a w gardle miała zbyt dużo płynów by nabrać powietrza. 
      Po chwili Jasmine leżała już na wilgotnym piasku, a lodowata woda łaskotała ją w stopy. Pomimo, że była już na suchym lądzie woda była wszędzie. Zalewała jej twarz i nie pozwalała oddychać. Silne dłonie ucisnęły jej klatkę piersiową. Lodowata woda wytrysnęła z jej ust po raz pierwszy. Potem z każdym uderzeniem coraz więcej wody spływało po jej brodzie i policzkach.  
     Zaczęła kaszleć próbując pozbyć się resztek wody. Usiadła, a wtedy jeszcze więcej wody chlusnęło na jej nogi. Szum fal cichł przechodząc w miarowe szemranie, które zdawało się wydobywać z wnętrza uszu Jasmine. Sebastian opadł na wilgotny piasek tuż obok Jasmine, podobnie jak ona ciężko dyszał. 
     Wierzchem dłoni otarł usta. Jego wilgotne włosy przykleiły się mu do czoła. Z mokrego ubrania kapała woda, a on sam wyglądał jak Bóg mórz. 
     - Co miałeś na myśli mówiąc, że czary ochronne na całym świecie nie działają? - zapytała Jasmine, a jej głos przypominał skrzypiące drzwi. Monotonne kołysanie obejmowało jej obolałą czaszkę. 
     Sebastian spojrzał na nią z niedowierzeniem. Pokręcił głową śmiejąc się pod nosem. Nawet cały mokry, z czerwonym nosem i uszami, ubrany w strzępki czegoś co kiedyś przypominało koszulę wyglądał niesamowicie. Bo czy Bóg mórz mógł wyglądać okropnie? 
      - Przed chwilą wypiłaś połowę jeziora Lyn - zaczął rozbawionym głosem - a pytasz mnie o jakieś głupie czary ochronne? 
     Tym razem Jasmine spojrzała na niego zdziwiona. Zupełnie nie rozumiała co miał przeciwko temu by zadała mu to pytanie. Chyba nie bez powodu powiedział jej o tym, żeby teraz tą sprawę przemilczeć. I dopiero wtedy Jasmine zdała sobie sprawę z tego, że nieważne co Sebastian zamierza to ona chce mu towarzyszyć. Mógłby nawet chcieć zniszczyć świat. Gdy jest się zakochanym nie istnieje coś takiego jak zasady. 
      Zimny wiatr zderzył się z jej ciałem. Z morką bluzką i spodniami. Zadrżała. Kątem oka dostrzegła jak Sebastian zdejmuje z siebie podziurawioną bluzę i okrywa nią jej plecy. Jasmine natychmiast się nią otuliła. Pachniała krwią, solą i strachem. Co nie powinno jej dziwić, a jednak dziwiło. 
      - Tak - odpowiedziała drżącym głosem. - Pytam cię o głupie czary ochronne. I do tego oczekuję odpowiedzi. A ty jako mężczyzna o nadzwyczaj wysokim poziomie IQ powinieneś mi jej udzielić. 
      - Nie rozumiem co chcesz wiedzieć - powiedział podciągając kolana pod brodę. Przez chwilę wyglądał tak niewinnie. Jak chłopiec, który zgubił swojego ulubionego misia i potrzebował kogoś kto mu to wynagrodzi. - Powiedziałem, że czary ochronne na całym świecie nie działają i dokładnie to miałem na myśli.
      - To chyba trudne - stwierdziła sucho Jasmine. 
      - Co takiego? 
      - Mówienie prawdy. Dotychczas chyba nie było to dla ciebie specjalnie łatwe. Postawiłeś wysoki mur dookoła siebie. Dookoła swoich uczuć, ale mam wrażenie, że on zaczyna się kruszyć. Mury wokół twojego serca zaczynają się walić. Coraz rzadziej kłamiesz. A za to coraz częściej mówisz to o czym naprawdę myślisz. - Jasmine patrzyła przed siebie. Ignorowała Sebastiana. Intrygowały ją fale, które jeszcze przed chwilą o nią walczyły. Teraz były tak niesamowicie spokojne. W sekundzie się uspokoiły. - Dotychczas zamknięta księga nagle się otworzyła. I chyba było to szokiem dla wszystkich. 
       Sebastian nie odpowiedział. Teraz on udał niesamowicie zainteresowanego jeziorem. Znów wyglądał tak niewinnie. Spokojnie. Jakby świat go przerażał, jakby potrzebował kopuły chroniącej go przed wszystkimi zewnętrznymi czynnikami, a tym bardziej przed ludźmi zadającymi pytania związane z jego osobą.
       - Może i te mury się kruszą - powiedział z wymuszoną obojętnością. - A co jeśli nie było żadnych murów? Może był to jedynie mój chory wymysł. Może niepotrzebnie sądziłem, że muszę się odgrodzić od wiata i od rozumnych istot. A jeśli to od czego się odgradzałem przez całe życie było tym czego potrzebowałem? Co jeśli to mój ojciec chronił mnie przed światem, a nie świat przede mną. Bo jaki był sens tego, że wmawiał mi, że jestem potworem, maszyną mogącą zniszczyć świat, skoro nie pozwalał mi tego wykorzystywać. Byłem jak kanarek zamknięty w klatce. Całkowicie zależny od mojego pana. Mogłem śpiewać tylko wtedy kiedy on mi na to pozwalał. To wszystko czego nauczył mnie ojciec pozostało we mnie na zawsze i nie potrafię tego wymazać. Nawet jeśli mam zniszczyć świat to muszę zniszczyć jego dzieło. Niestety. 
      Jasmine zastanawiała się na odpowiedzią. Ostatnim razem kiedy Sebastian się jej zwierzał żadne z nich nie zachowało się rozsądnie. Tym razem chciała, żeby wszystko było takie, jakie być powinno. 
      - Niestety? - wykrzyknęła po chwili. - A może to ma być coś najwspanialszego co cię w życiu spotkało?! Kilka osób pocierpi z twojego powodu. Ale co z tego? Co z tego jeśli tobie sprawia to przyjemność? Może właśnie teraz po raz pierwszy od lat masz żyć pełnią życia? Czy zepsucie szczęścia kilku ludzi, którzy i tak są szczęśliwi przez całe życie, bo mają wszystko jest ważniejsze od szczęścia jednej nieszczęśliwej osoby? Jeżeli to sprawi ci przyjemność... To proszę bardzo - spal świat. A ja ci pomogę.
       Sebastian zaśmiał się cicho. Jasmine spojrzała na niego niepewnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Przód jego koszuli był zakrwawiony. Na jego policzku widniało płytkie rozcięcie. Twarz miał ubrudzoną błotem zmieszanym z krwią. Woda z jeziora sprawiła, że jego twarz wydawała się szorstka. 
       - Czary ochronne nie działają - powiedział wstając - i jeszcze przed długi czas nie będą działać. Królowa Jasnego Dworu zadeklarował mi swoją pomoc. Clary niedługo zjawi się w Idrisie, a wtedy wpadnie na mnie. Clave nie będzie wiedział co robić. Najwyższy czas, żeby Podziemie poznało prawdę o tobie. Jestem pewien że się im nie spodoba i dlatego nam pomogą. Potrzebujemy jedynie na tyle głupiego czarownika, który będzie w stanie wymazać pamięć szesnastolatce i wezwać demona. 
      Z każdą chwilą gdy Jasmine przysłuchiwała się jego słowom rozumiała coraz mniej. Także wstała, ale natychmiast zakręciło się jej w głowie i ciągnąć Sebastiana za sobą upadła na wilgotny piasek. Jej ręka wciąż obejmowała Sebastiana, a on niemal na niej leżał. Cały świat wirował, ale twarz Sebastiana pozostała taka jak była. Jasmine przejechała palcami po jego policzku i stwierdziła, że miała rację. Jego skóra była szorstka. 
       Nie była pewna czy to ona, czy Sebastian zdecydował się na ten ruch, ale ich usta się zetknęły. Najpierw delikatnie, a potem z coraz większą brutalnością i pożądaniem. Jakby oboje chcieli jak najlepiej wykorzystać ostatnie sekundy swojego życia, a przecież żadne z nich nie umierało. Chociaż bez niczyjej pomocy w związku z wodą z jeziora Lyn znajdującej się w ich obojgu już niedługo oboje będą martwi. Halucynacje zaczęły się niemal natychmiast. 
       Bo chyba nie było możliwe to, że podczas całowania Sebastiana na niebie pojawiły się różowe bałwanki i ogromne lody kapiące na nich z góry. Jasmine czuła zimne krople lodu zderzające się z jej skórą. Spływające po włosach Sebastiana i moczące jej czoło. A jednak to nie była halucynacja. Zaczął padać deszcz. Ale żadno z nich się tym nie przejmowało. Rozkoszowali się słonym smakiem własnych ust. 


* * *

      Maryse z przerażeniem patrzyła na Simona, który chyba jeszcze nie do końca zrozumiał powagę jej słów. Wstał chwiejąc się, podobnie jak Clary wszystko co widział wirowało. Rozejrzał się dookoła i otworzył usta jakby miał krzyczeć, a jednak milczał. Fakt, że właśnie jest w bibliotece w Instytucie w Nowym Yorku dochodził do niego w zwolnionym tempie. 
      - Jestem wampirem - powiedział w końcu. - Nie mogę być w Instytucie! To kościół. 
      - Sądzisz, że tego nie zauważyliśmy? - warknęła Isabelle udając obojętność. Skrzyżowała ramiona na piersi i patrzyła w sufit, jakby ta cała sytuacja jej nie dotyczyła, albo była poniżej jej godności. Ale Clary wiedziała, że Simon wcale nie jest jej obojętny. 
       Maryse wciąż stała bez słowa. Dopiero po dłuższej chwili otrząsnęła się z zamyślenia i przemówiła zachrypniętym głosem:
       - Może mieć to związek z nieaktywnymi czarami ochronnymi. 
       Cała trójka wymieniła zdziwione spojrzenia. Teraz nawet Isabelle nie była w stanie okazać obojętności. Czary ochronne - zwłaszcza w obecnej sytuacji - były niezbędne. Nie trzeba było być geniuszem, żeby stwierdzić, że Sebastian maczał w tym palce. Wszystkie niezrozumiałe sytuacje i niewyjaśnione zabójstwa od paru tygodni były właśnie jego winą. Więc nie było powodu dlaczego tym razem miało być inaczej. Zwłaszcza dlatego, że Sebastian już raz sprawił, że Szklane Wierze w Alicante nie działały.
        - Przecież to nie jest pierwszy raz kiedy te czary są nieaktywne! - wrzasnęła Isabelle tak głośno, że Clary aż drgnęła. - I jakoś nigdy nie sprawiło to, że wampiry tak po prostu mogą wchodzić do Instytutu! One są przeklęte i nie ma to najmniejszego związku z nieaktywnymi czarami ochronnymi!
       Simon spojrzał niepewnie na Nocną Łowczynię. Przez chwilę mówiła zupełnie tak jakby zapomniała o jego obecności. jakby w ogóle go tu nie było. Z drugiej strony mogła także specjalnie powiedzieć to co powiedziała właśnie w towarzystwie Simona. Byłby to idealny moment, żeby okazać mu to jak bardzo go nienawidzi i jak nim gardzi. A jeśli właśnie o to jej chodziło to bez dwóch zdań udało się jej. 
      - Izzy - powiedziała spokojnie pani Lightwood, a spokój w jej głosie był niepokojący. Maryse Lightwood, która zawsze była stanowcza i w rodzinie miała większą władzę niż jej mąż, z całkowitym spokojem uspokajała swoją córkę. Na pewno był to niecodzienny widok, warty udokumentowania. - Czary ochronne... na całym świecie... nie działają. Nie tylko w Alicante. Chyba nie muszę mówić kogo podejrzewamy o zniszczenie tak potężnych czarów... 
      - Jonathana - powiedział cicho Simon. 
      - Katherine - powiedziała cicho Clary. 
      - Nie możecie po prostu ich naprawić? - ponownie zirytowała się Isabelle. - Chyba Clave wie co robić... Co prawda nie grzeszą mądrością, ale czy to nie jest ich obowiązek? Chronienie innych Nefilim. A naszym obowiązkiem jest chronienie ludzi przed demonami! Ale jak mamy to robić skoro sami nie jesteśmy bezpieczni...
      - Isabelle - starała się ją uspokoić Maryse. - Czy ty naprawdę sądzisz, że już nie próbowali? Oczywiście, że próbowali. Ale nic z tego. Przywrócenie czarów na całym świecie nie jest proste. Najważniejsze jest bezpieczeństwo Szklanego Miasta. Właśnie tam są teraz wszyscy Nocni Łowcy. My także dostaliśmy wezwanie, ale nie mogliśmy was tu zostawić. Ale teraz kiedy jesteście musimy się udać do Idrisu. 
       - A Jace i Alec? - zaprotestowała Clary. 
       - Alec jest pełnoletni - powiedziała Maryse, a w jej gardle urosła ogromna gula której nie sposób było się pozbyć. Clary wiedziała, że mówienie o synu w taki sposób nie było dla niej łatwe, ale nie mogła się powstrzymać, żeby na nią nie nakrzyczeć:
      - Na Anioła! Przecież to twój syn. A to, że jest pełnoletni wcale nie znaczy, że jest odpowiedzialny! Bo ty na pewno ni jesteś.
      - Alec sobie poradzi. Jest ze swoim parabatai. - Odchrząknęła, wyprostowała się i powoli odwróciła tyłem do Clary. - A my musimy iść. 
      - Nie ma mowy! - krzyknęła Clary tak głośno jak jeszcze nigdy nie krzyczała. - Nigdzie nie pójdę bez rozmowy z Dianą. 
      - Alec i Jace sobie poradzą. A ty musisz iść ze mną. 
      - Nie rozumiesz, że ona oczekuje właśnie mnie? Córki Valentine'a Morgensterna! Siostry Jonathana Christophera Morgensterna! - Zielone oczy Clary płonęły niczym gałęzie drzew podczas pożaru lasu. Wydawały się z każdą chwilą coraz bardziej czerwone, z każdą chwilą traciły swój pierwotny kolor. - Jestem z Rodu Morgensternów! Nie myśl, że jestem słabsza od mojego ojca! Nie myśl, że nie mogę zrobić tego co robi mój brat! 

* * *

      - O czym ty mówisz? - spytał Jace lekko podirytowany. 
      - Czary ochronne nie działają. Wszyscy Nocni Łowcy są właśnie w Idrisie i próbują to naprawić - odpowiedziała zniecierpliwiona. - I lepiej dla ciebie, żebyś też tam był. Clave ci nie ufa po ostatnich wydarzeniach... 
      - Dobrze wiemy, że Clave nie ufa mi od początku - warknął kierując się w stronę biblioteki. - A tobie wcale nie chodzi o mnie. Boisz się o Clary, bo jest siostrą Sebastiana - przystaną. - Jeśli nie będzie starała się przywrócić czarów ochronnych, Clave może uznać, że jest po jego stronie. 
      Jocelyn wyglądała na wstrząśniętą, podobnie jak Alec. Nagłą zmianę nastroju Jace'a mógł wytłumaczyć jedynie Alec, który wraz z nim przeniósł się do przeszłości i słyszał to co słyszał on o Willu Herondale. Na pewno Jace nie mógł przyjąć tego ze spokojem, ale pomimo to jego gniew był przesadzony. 
      - Jace... - szepnęła Jocelyn. - Ja wcale nie... 
      - Gdzie jest Clary? - spytał Jace przerywając kobiecie. 
      - Maryse jej szukała. Wydaje mi się, że jest w bibliotece. Ale nie sądzę... 
      - Jace - tym razem przerwał jej Alec. - Nie sądzisz, że powinniśmy... - Ale Jace już niemal biegł korytarzem. 
      - Nie! Nie sądzę. - Odpowiedział rozumiejąc co jego parabatai ma na myśli chociaż nawet na niego nie patrzył.
      W zadziwiająco szybkim tempie pokonał dystans dzielący go z drzwiami biblioteki. A więc dawny Jace powrócił. Ironiczny, wybuchowy, Jace który najpierw myślał, a dopiero potem działał. Otworzył drzwi biblioteki i niemal wpadł na Maryse, która nie wydawała się specjalnie pogodnie nastawiona do świata. 
      - Jace! - wykrzyknęła Clary. 
      Chłopak oderwał wzrok od twarzy Maryse, która nie zdradzała żadnych emocji. Wydawało mu się, że z wiekiem robiła się coraz bardziej skryta w sobie. A teraz, gdy została sama z dwójką wyjątkowo nieodpowiedzialnych dzieci. I z synem Stephena Herondale, który sądził, że jego zadaniem jest ratowanie świata. Niestety w pewnym sensie Jace miał rację. Clave nie nadawało się do ratowania świata. 
       Jace spojrzał na Clary, której twarz była niesamowicie blada, jakby zaraz miała zwymiotować. Isabelle wcale nie wyglądała lepiej. 
      - Dobrze, że jesteś - powiedział. - Inaczej musiałbym...
      I właśnie wtedy dostrzegł Simona trzymającego się na uboczu. On za to wyglądał jeszcze gorzej. Żeby stać musiał wspierać się na jednym z regałów wypełnionych książkami. Wyglądał na nieobecnego, zarówno ciałem jak i duchem. 
       - Zbije Sebastiana - warknął przez zęby Jace. Pojął całą sytuację o wiele szybciej niż Maryse. Natychmiast skojarzył fakty i złożył je w całość, która jak widać go nie zachwyciła. - Sądziłem, że Instytut jest świętym miejscem. Schronieniem dla Nocnych Łowców, a nie dla Podziemnych. 
        - Jace - jęknęła Isabelle. Chyba zrozumiała, że to najwyższy czas by zacząć bronić Simona. Co prawda Jace nigdy za nim nie przepadał i żadne z nich nie sądziło, że cokolwiek może się zmienić. Nawet teraz. Teraz gdy następnego ranka mogli obudzić się martwi. Albo nie obudzić się w cale. - Simon nie raz nam pomógł! Uratował ci życie. 
        - Nie zapominaj, że ja także uratowałem mu życie - przypomniał sucho Jace. - W takiej sytuacji wszystko się wyrównuje. Żaden z nas nie powinien mieć pretensji do drugiego.
       - Jesteś okropny! - krzyknęła Isabelle i wzięła Simona pod ramię. Chwiejnym krokiem opuścili bibliotekę. Clary z trudem powstrzymała się, żeby za nimi nie wybiec. Nagle przypomniał się jej Jace z Idrisu, kiedy Clary wbrew jego woli narysowała Bramę i wraz z Lukiem przeniosła się nad jezioro Lyn. Tamten jace ranił wszystkich dookoła bo myślał, że jest potworem. Myślał, że kochał swoją siostrę. Ale ten Jace nie miał powodu by ranić ludzi, których kochał. Nie miał powodu by ranić siebie, a jednak to robił. Mogło być to skutkiem głupiego przyzwyczajenia. 
        Maryse także nie zamierzała oglądać Jace'a. Wyszła z biblioteki z opuszczoną głową. kiedy zostali już sami Jace otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale Clary mu przerwała:
        - Dlaczego to robisz? - zapytała. 
        - Co robię? - udał zdziwionego. 
        - Ranisz każdego kto próbuje się do ciebie zbliżyć - wytłumaczyła Clary patrząc na swoje buty. - Narzekałam na to, że tamten Jace zniknął, ale jego powrót wcale nie przypadł mi do gustu. 
        Jace wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć. Jego policzki były czerwone. Oddychał ciężko. Zapewne biegł, a skoro biegł to co zamierzał powiedzieć Clary musiało być naprawdę ważne. Mieli tak wiele spraw na głowie, a ona narzekała na dawnego Jace'a. Skarciła się w duchu. Irytowało ją to, że przypominała samej sobie dawnego Jace'a. 
       Patrzyła teraz na młodego Herondale i nagle zaczęła mu współczuć. Właśnie teraz zauważyła w nim więcej smutku i samotności niż kiedykolwiek. Zawsze współczuła mu tego, że jest sierotą, chociaż on sam  nigdy się na to nie skarżył. Jego rodziną byli Lightwoodowie. Ale teraz gdy ich rodzina powoli się rozpadała, Jace nie mógł być szczęśliwy. Robert Lightwood ich zostawił, Maryse Lightwood popadła w depresję. Alec był wrakiem samego siebie. Zakochany w kimś kto także go kocha, ale nie chce z nim być. Isabelle, którą obrażał obrażając Simona. Cały jego świat się walił. A dlatego, że to on był jedyną trzeźwo myślącą osobą w Instytucie musiał nosić go na swoich barkach. A Clary z taką łatwością było go krytykować. 
        Przyglądając się idealnie wymodelowanej twarzy Jace czuła wstręt do samej siebie. Był jak porcelanowa laleczka. Delikatna od środka, twarda z zewnątrz. Widziała czarne runy pokrywające jego szyję, a pomiędzy nimi żyły prześwitujące przez cienką skórę. Ogień w nich płynący zamiast czerwonej krwi. 
        - Przepraszam - powiedziała cicho. - Chciałeś mi coś powiedzieć?
        Jace przez chwilę milczał. Clary uznała, że nie przyjął przeprosin i już miała je powtórzyć, ale wtedy on sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej niewielką karteczkę. 
        - Zdobyłem adres pod, którym możemy znaleźć Dianę - oświadczył. - Ale powinnyśmy się spieszyć. Clave nas potrzebuje. 

* * *

        Ulica na którą trafili nie była przytulna. Nie było różowych wstążek, kolorowych balonów, chodników usłanych różami. Wręcz przeciwnie. Ściany pozbawione tynku. Matowe chodniki i ulice usłane śmieciami. Ostry wiatr mierzwiący włosy Clary ranił także jej oczy. Reklamówki wirowały w powietrzu i uderzały o Clary i Jace'a.
        Wydawało się, że błądzą już godzinami. Wszystkie budynki wyglądały tak samo. Jakby wciąż chodzili w kółko. Wtedy Jace zatrzymał się przed jednym z budynków. Spojrzał na numer znajdujący się przy drzwiach i na kartkę pokrytą pismem Magnusa. Litery napisane przez czarownika były inne niż te pisane przez Clary czy nawet Jace'a. Jakby Magnus zatrzymał się w dziewiętnastym wieku, a przedłużanie liter takich jak: j, y, g czy l, uznawał za stosowne. Ale co prawa dodawało to uroku literom. 
         - To chyba tutaj - powiedział Jace.
         Pchnął drzwi, a dzwoneczek wiszący nad drzwiami zadzwonił jakby żył własnym życiem. Z dużo większą energią niż Jace otworzył drzwi. Jeszcze przez dłuższą chwilę gdy Jace i Clary stali w pomieszczeniu dźwięk dzwoneczka wypełniał ich uszy. Dopiero potem zaczęli się rozglądać. Pomieszczenie przypominało sklep. Dość nietypowy sklep. Na ścianach wisiały przeróżne noże i miecze. Clary dopatrzyła się kilku serafickich ostrzy. Za ladą wisiał kompletny strój treningowy Nocnego Łowcy. 
          Jace nie należał do cierpliwych. Podszedł do lady i uderzył w stojący na niej dzwonek. Clary nie podobało się to, że trafili na kogoś kto ma tak wielką obsesję na punkcie dzwonków. Po chwili drzwi za ladą się otworzyły i z zaplecza wyszła stosunkowo młoda kobieta. Nie tak Clary wyobrażała sobie Dianę. Jeszcze mogła mieć nadzieję, że to jej córka.
         Kobieta potykając się o różne przedmioty leżące na podłodze dotarła do lady, a wręcz na nią wpada. Oparła się o nią rękami próbując się nie przewrócić. Odrzuciła ciemne włosy do tyłu ukazując twarz pokrytą ledwo widocznymi piegami i czarnymi oczami. Z daleka mogła przypominać Isabelle, ale jej włosy były krótsze i dużo bardziej zniszczone. Nie była także tak ładna jak Isabelle. A na jej rękach Clary nie zauważyła run. 
         - Witam. Diana Cartnight - przedstawiła się cienkim głosikiem. A jednak to była ona. - W czym mogę pomóc? 
         Clary już otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale wyręczył  ja Jace. 
         - Szukamy serafickiego miecza, dla koleżanki - powiedział tajemniczo Jace. On chyba nie potafił nikomu zaufać. 
         

 Diana zmierzyła ją wzrokiem i schyliła się za ladą. Wstała po chwili z mieczem, którego długość była mniej więcej taka sama jak przedramienia Clary.

- Co o nim myślisz?

Clary przyjrzała się broni. Niewątpliwie była piękna. Jelec, uchwyt i głowica były złote, grawerowane obsydianem, a ostrze z srebra tak ciemnego, że niemal czarnego.

- To krótki miecz. Powinnaś obejrzeć drugą stronę – powiedziała Diana i obróciła miecz. Po tej stronie ostrza, wzdłuż środka grzbietu, rozprzestrzeniał się wzór z czarnych gwiazd.

- Och. – Serce Clary boleśnie załomotało; cofnęła się o krok i prawie wpadła na Jace’a, który pojawił się za nią, marszcząc brwi. – To miecz Morgensternów.

- Owszem. – Oczy sprzedawczyni mieczy były bystre. – Dawno temu Morgensternowie zlecili dwa miecze od Waylanda - dobrany komplet. Bez wątpienia widziałaś już większy sztylet, dzierżony przez Valentine’a Morgensterna, którego dźwiga teraz jego syn.

- Wiesz kim jesteśmy – powiedział Jace. To nie było pytanie. – Kim jest Clary.

- Świat Nocnych Łowców jest mały - odpowiedziała Diana, przenosząc wzrok z jednego na drugiego. – Jestem w Radzie. Widziałam jak cię przesłuchiwano, córko Valentine’a.

Clary z powątpiewaniem spojrzała na ostrze.

- Widziałam dwóch mężczyzn noszących większą wersję tego miecza i obydwu nienawidzę. Na tym świecie nie ma żadnego Morgensterna, który jest oddany czemuś innemu niż złu.

- Jesteś ty – wtrącił Jace.

- Dam ci go – rzekła Diana. – Masz rację, ludzie nienawidzą Morgensternów; to nie rodzaj przedmiotu, który mogłabym gdzieś sprzedać. Lub koniecznie chcieć to zrobić. Powinien trafić do dobrych rąk.

- Nie chce go – wyznała Clary.

- Jeśli się go lękasz, dajesz mu nad sobą władzę – powiedziała Diana. – Weź go i poderżnij nim gardło swojego brata oraz odzyskaj honor swojego rodu.
* - oficjalny cytat z Miasta Rajskiego Ognia

_______________________________________________________ 
No i mamy kolejny rozdział ;))) Pamiętacie kiedy już kilka razy mówiłam, że zaczyna się dziać? Teraz naprawdę zaczyna się dziać xd Inaczej sobie to wyobrażałam, ale wyszło jeszcze lepiej ^^ Ale to wy zdecydujecie czy wam sie podobało xd  Ta scena z Sebastianem i jasmine była niezamierzona xd po prostu stwierdziłam, że potrzebuję trochę czułości ^^ Miłego czytania!
A i jeszcze jedno:

Chciałabym, żeby pod tym postem napisały komentarz wszystkie osoby, które czytają mojego bloga. Chciałabym wiedzieć czy jest sens zanudzać was tą moją pisaniną. I chcę wiedzieć ile mniej więcej osób interesuje to co piszę.



LIKE

20 komentarzy:

  1. Ja ! Ja ! Ja ! Uwielbiam twojego bloga ! Naprawdę przeszłaś samą siebie ! ;) I dobrze zrobiłaś, że dodałaś trochę czułości między Sebiastianem a Jasmine ! ;) suuuper ;) Bardzo mnie interesuję jak piszesz i nawet jak będzie mniej troszkę osób ( co jest niemożliwe, bo jesteś świetna ) to pisz dalej ! Jesteś do tego stworzona !
    I nareszcie Jace i Clary !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Mało, ale są ważniejsze sprawy ! Super !
    ~ Klaudia ♥ ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omg ^^ dziękuję bardzo <333 dla takich chwil warto prowadzić bloga ;D
      A co do Jace'a i Clary to w następnym rozdziale będzie ich dużo więcej ^^

      Usuń
  2. Jajuuu!!!! Piszesz wspaniale!!!! Nie potrafię się rozpisywać, ale uwielbiam twojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Booooskie!!!
    Pisz dalej bo jesteś niesamowita i masz ogromny talent, a ja czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo ;))) a pisać będę na pewno

      Usuń
  4. Dziewczyno, jak ja cię kocham kuzynko!
    To było boskie, a scena z Sebastianem i Jasmine KAWAIIII!!!!
    Było parę literówek, ale to poprawisz. Szczególnie ten fragment z wypowiedzią Jace'a, gdzie mówi: "- Zbiję go", bo zdaję mi się, że chodziło ci o "Zabiję go", ale tak też może być =P
    Akcja z jeziorem była najlepsza, a pozostałe wydarzenia, to już wisienka na torcie =D
    Weny życzę i Sayonara oraz mata ne!
    Pisz tak dalej i więcej wątków z Sebastianem i Jasmine, please =D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yuri to ja lubię tylko w anime :'')) sorry
      no tak xd tam chodziło, że on go zabije xd
      widzisz .. xd jedna scena i cały tort dekoruję ^^

      Usuń
  5. NA ANIOŁA! NA ANIOŁA! NA ANIOŁA! Jak długo czekałam na scenę całowana z Sebastianem i Jasmine XDXDXDXDX Jestes cudowna!!!!! Uwielbiam tego bloga!!!! I jeszcze ten wierszyk i fotka <3 <3 <3 <3 :* :* :* :* ~~Natalii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdałam sb sprawę, że właśnie stworzyłam paring, który polubiła większość xd dziękuję bardzo <33

      Usuń
  6. super rozdział , licze na wiecej scen z jasmine i sebastianem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się ^^ ale za dużo też być nie może, bo to by całkowicie zniszczyło charakter Sebastiana ;))))

      Usuń
  7. CZYTAM! oczywiście, ze czytam! i po prostu bym sobie nie wybaczyła gdybyś przestała pisać ;c masz ogromny talent i nie możesz go marnować piszac do szuflady!
    Ogólnie rozdział super!! Wciąż nie wierzę, że mając 13 lat mozna mieć taką wyobraźnię i talent *.* musisz wydać książkę! wiedz, że masz już jednego wiernego fana :D

    OdpowiedzUsuń
  8. J E J K U !
    z każdym rozdziałem jest coraz lepiej ! nie mam zielonego pojęcia jak ty to robisz, ale... po prostu superaśnie! PISZ PISZ i jeszcze raz PISZ! za duży talent, żeby tego nie robić ;)))
    jak już będą o tobie pisać w gazetach to nie zapominaj o swoich pierwszych fanach! xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Ominęłam treść z Sebastianem przez nie smak to nie chodzi o to że wspaniale piszesz ale uważam że Seba jest zły i wykorzystuje Jasmine. Super że będzie więcej treści o Clary i Jacsie :D Seba dla mnie ma charakter którego nie da się uściślić jak jedno słowo czyli "morderca" i myślę że do niego pasowała by dziewczyna z władzą bo Jasmine od razu staje się uległa koło niego.On potrzebuje dominującej kobiety
    Przemyśl jak coś wiesz że nie chcem niczego popsuć ale to moje przemyślenia, powodzenia z Jacem i Clary :* Pozdro Kowal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, nie nie xd n pocałunek nic nie znaczy! dla Sebastiana przynajmniej, on nie jest typem romantyka itd. poprostu ostatnio przeczytałam, że Cassie postanowiła że Sebastian kogoś pocałuje w CoHF a akurat teraz był idealny moment! nie mam zamiaru rozwijać ich romansu - broń boże xd
      dziękuję ;xx

      Usuń
    2. to super już się bałam :) naprawdę Cassie tak napisała Wow ciekawe kogo seba pocałuje? Może Clary? oj tam oj tam musimy czekać na książkę, Jasmine się zawiedzie ale to dobrze bo ona na kogoś innego. Wyobrażam sobie Sebe z Ciemną brunetką o czułym ale zarazem zwycięskim spojrzeniu. Taka to może by się z Clary zaprzyjaźniła i zdołała sprowadzić Sebastiana do świata ludzi z uczuciami :* jakby ten pomysł ci się spodobał to mogę ci przesłać więcej informacji i ogólnie bo nie mam co robić :) powodzenia z nowym rozdziałem :) mam pytanie czy interesują cię Pamiętniki Wampirów? ja zaczęłam maniakalnie czytać blogi o Klausie i Caroline Pozdro Kowal

      Usuń
    3. Chyba nie zamierzam Sebastiana z kimś wiązać na dłuższą metę ;/ Jak dla mnie to by nie był już Sebastian, chociaż już niedługo jego uczucia w związku z Clary postaram się bardziej ukazać ;3 nigdy nie czytałam, oglądałam tylko 1 i połowę drugiego sezonu, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie ;))) wolę anime

      Usuń
  10. tam tam tam :D Kowal

    OdpowiedzUsuń
  11. CZYTAM <3 Uwielbiam twojego bloga <3 Powodzenia z Clace <3

    OdpowiedzUsuń

Yuki secretartwork