środa, 8 stycznia 2014

6 Nie miałeś pojęcia

"-(...)Wczoraj byłeś sierotą, Jonathanie. A teraz masz ojca, matkę i siostrę, o istnieniu której nie miałeś pojęcia." - Cassandra Clare, Miasto Kości

 

     Jasmine spojrzała na kobietę lekko zmieszanym wzrokiem. Kathrine? Co prawda kobieta wyglądała na jej matkę, nawet zachowywała się jak ona, ale Katherine? Czy matka nie powinna znać imienia swojego dziecka? Jace wyglądał na równie zaskoczonego, odwrócił się i spojrzał na blondynkę, która odwzajemniła jego spojrzeniem. Potem jednocześnie zerknęli na Jię, a ona momentalnie zbladła. 
     Przenosiła wzrok z Jasmine na Jace'a. Z Jace'a na Jasmine. 
     - Katherine? - zdziwiła się Jasmine. 
     - Jesteście tacy podobni...
     Nie słuchała słów dziewczyny. Zginęła we własnym świecie, bez wyjścia. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. I zbladła jeszcze bardziej po czym osunęła się na  ziemię. Gdyby nie silne ramiona męża pobrudziłaby idealny strój. 
     - Powinniśmy wejść do środka. - Stwierdził mężczyzna i wziął Jię na ręce, potem ruszył do posesji. 
     Jace i Jasmine zostali, wciąż wpatrując się w swoje idealne twarze. 
     - Katherine? - Powtórzyła łamiącym się głosem Jasmine. 
     - Nie ma to jak Grudniowe Święta Bożego Narodzenia bez jakieś rodzinnej afery - skrzywił się. - Ale to nie Grudzień i nie Boże Narodzenie...
     - Muszę zobaczyć co się z nią stało - przypomniała sobie Jasmine i wyrwała sie do przodu zostawiając Jace'a. 
     - To chyba konieczne - ruszył powolnym krokiem przed siebie. 
     Gdy Jasmine wbiegła do salonu cała czerwona na twarzy Aline podbiegła do ojca z krzykiem i odgarnęła włosy z czoła matki. Zapytała co się stało jednak nie usłyszała odpowiedzi. Potem przeniosła wzrok na Jasmine, ale od niej także nie uzyskała wyjaśnień. Dziewczyna nie była pewna czy potrafiłaby wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, a poza tym nie wiedziałaby co powiedzieć. Jia po prostu osunęła się na ziemię, po tym jak zobaczyła ją i Jace'a... i po tym jak nazwała Jasmine, Katherine. 
     - Zemdlała. 
     W drzwiach pojawił się Jace'a, jak zwykle niedbale oparty o framugę, był w centrum wydarzeń. 
     - Tak po prostu? - głos Aline przypominał zgrzyt kredy ocierającej o tablicę. 
     - Wybacz, nie jestem lekarzem. 
     Isabelle zniknęła w kuchni, by po chwili wrócić ze szklanką wody. Podała ją mężczyźnie, a ten odstawił ją na bok co lekko rozczarowało Jasmine. Myślała, że zamierza chlusnąć kobiecie w twarz, żeby ją ocucić. Tak jak zwykle robią to w filmach... Tymczasem zaczął oklepywać lekko twarzy Jii. Kobieta po chwili zaczęła kaszleć i otworzyła oczy. 
     Jej wzrok natychmiast skierował się na Jasmine. Jej ciemne oczy były przepełnione bólem, troską, szczęściem, zażenowaniem, łzami i... czymś jeszcze, czego nie sposób było odgadnąć. 

* * * 
 
     - Ketherine... - szepnęła ponownie 
     - Nie! - krzyknęła Jasmine. - Ja nazywam się Jasmine. Nie Katherine! Jasmine. 
     Jia usiadła. Jej twarz wciąż była blada. Wyglądała na skupioną. Jakby powtarzała sobie w głowie. Najważniejsze informacje. Może żeby nie oszaleć? A może, żeby nie zapomnieć kim jest? Nie zapomnieć kim są ludzie, którzy ją otaczają? Ale stało to się nieważne, kiedy całkowicie spokojnie zabrała głos:
     - Nie, jesteś Katherine. Ona chciała, żebyś sie tak nazywała, prosiła...
     - Jaka Ona? - zirytowała się Jasmine, po czym zaczęła chodzić w kółko. Od czasu do czasu wyrzucała ręce w powietrze. A potem usiadła skrywając twarz. - Ja nic nie rozumiem. 
     - Twoja prawdziwa matka... 
     - Moją matką jest Dorothy Bateson! - Znowu wstała. - Nie... Ty jesteś moją matką! Jia Penhallow! - złapała się za głowę. Zrozumiała, że już nic nie jest pewne. Że nic nie wie. wszystko co do tej pory uważała za prawdę stało się kłamstwem... Perfidnym planem ułożonym przez cały świat. Wszyscy o nim wiedzieli, ale nie ona... - Ja... Ja już nie wiem kto jest moją matką. 
     Na jej policzku pojawiła się samotna łza. Jia podeszła do dziewczyny i otoczyła ją ramieniem. Jasmine natychmiast wtuliła się w jej pierś i już nic jej nie powstrzymywało przed głośnym, wręcz denerwującym płaczem. Zapadła długa cisza, którą przerwał Jace:
    - Skoro, ani ty, ani ta Dorotny nie jesteście jej matką... To kto jest? 
    Jasmine odsunęła się od kobiety i spojrzała jej prosto w oczy. Zdała sobie sprawę z tego, że ona też chce poznać prawdę. W końcu pozbyć się kłamstwa, od którego zależne było całe jej życie. Miała już dość czasu spędzonego z Przyziemnymi, w Przyziemnych szkołach, z Przyziemnymi przyjaciółmi. Chciała w całości oddać się światu Nocnych Łowców. Nocnym polowaniom na demony, runom namalowanym w widocznych miejscach, ( nie ukrytych pod grubą warstwą ubrań) walką serafickimi nożami i wszystkim przyjemnościom. A Jia mogła jej w tym pomóc. 
      - Właśnie. Kto? 
      Jia przejechała wzrokiem po całym pomieszczeniu. Oczy, Alec'a, Isabelle, Clary, Aline i Patkicka patrzyły na nią w oczekiwaniu. Ale jedynie oczy Jasmine i Jace'a patrzyły z zainteresowaniem... lekkim niezrozumieniem i pożądaniem. Pożądaniem, pożądaniem, którego nie powinna widzieć.  Oni sami nie powinni go widzieć. Nie mieli prawa... 
      Serce ścisnęło jej z bólu. Zrozumiała, że nie potrafi tak po prostu wyjawić im prawdy. Starała się odwrócić ich uwagę od tej sprawy. 
      - Całowaliście się? - zapytała niczym zazdrosna nastolatka. 
      Jace zbladł. 
     - Ja go pocałowałam - warknęła Jasmine nie zdając sobie sprawy z tego co robi. - On nawet tego nie chciał. Ale to nieważne. Kim jest moja prawdziwa matka? 
     Jia milczała, a Clary z lekkim niepokojem obserwowała Jasmine. Z każdą sekundą wyraz jej twarzy stawał się coraz bardziej surowy... 
     - Twoja matka nie żyje - powiedziała w końcu kobieta. 
     - Och - jęknęła jedynie Jasmine. Nie wydawała się zmartwiona czy strapiona. Chyba nie obchodziło ją co się stało z jej rodzicami. Chciała jedynie wiedzieć kim są jej rodzice. Od zawsze myślała, że nie żyją. Więc teraz kiedy stało się to pewne nie robiło wielkiej różnicy. - A ojciec? 
     - Też nie. 
     - Aha. Jak umarli? - spytała.
     - Twój ojciec zginął podczas wypadu. A twoja matka... Kiedy przekazano jej tą wieść zabiła się. Podcięła sobie żyły. Wykrwawiła się - Jia wyczuła na sobie niezrozumiałe spojrzenie Jace'a. Pomimo, że ciekawił ją wyraz jego twarzy nakazała sobie się nie odwracać. Gdyby zobaczyła teraz te przepełnione bólem i stratą oczy na pewno od razu powiedziała mu prawdę. Jasmine nie wyglądała na zdziwioną czy zaszokowaną. Po prostu wpatrywała siew podłogę. - Była... była wtedy w ósmym miesiącu ciąży.
    To ożywiło Jasmine. Podniosła wzrok, jej oczy były szkliste. Jia nie miała wątpliwości co do tego o czym pomyślała. Że to właśnie ona uratowała jej życie. Wyciągnęła ją z brzucha nieżyjącej matki i wychowała najlepiej jak umiała... Ale nie. Myliła się. 
     - Ja... Prawie umarłam? - zapytała cicho. 
     - Nie. Wtedy to nie ty byłaś w jej brzuchu... Urodziłaś się dużo wcześniej. To... 
     - Mam siostrę? Brata? Mam rodzeństwo? - Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech i wyraz zaciekawienia. 
     - Brata - stwierdziła Jia. Słowa ledwo przechodziły jej przez zaciśnięte gardło. Jak mogła powiedzieć prawdę dziewczynie i zniszczyć jej całe wyobrażenie o świecie? 
     - Jak nazywali się jej rodzice? - warknął Jace. Już nie opierał się o ścianę. Stał prosto ze zwieszoną głową i dłońmi zaciśniętymi w pięści. 
     - Ste... Stephen i Celine... Herondale. 
     W pokoju zapanowała błoga cisza. Wszyscy wiedzieli co to oznacza. Wszyscy oprócz Jasmine. Rozglądała się op pomieszczeniu lekko zdezorientowana. Nie mogła spotkać żadnego wzroku. Oczy wszystkich skierowane były na boki. 
      - Czy... Jasmine... - Jace nie był w stanie dokończyć zdania. 
      - Tak - Jia wzięła głęboki oddech. - To jest Katherine Herondale i jest twoją siostrą. 

_______________________________________
Kolejny rozdział mam za sobą :3 Tym razem trochę dłużej czekaliście, ale nie miałam czasu wejść na kompa ;ccc smuteczek No ale w końcu skończyłam i myślę, ze was zadziwi ten rozdział xd jak zawsze niezbyt długi, ale no... trudno
pozdrawiam i czekam na komentarze ;x

9 komentarzy:

  1. Ty jesteś boska dziewczyno ! Teraz to się dzieje ;) Piszesz niesamowicie ... ;) Czekam na następny rozdział <333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuje :) a rozdział pojawi się juz nie długo i najprawdopodobniej trochę go przedłuże

      Usuń
  2. ^^ i kolejny świetny rozdział!!! Oby tak dalej. Chociaż 5 rozdział wzbudził we mnie straszną chęć przeczytania kolejnego niż rozdział 6. Nie zrozum mnie źle. Ten mi też się podobał i zastanawiam się co bd dalej :) Szkoda tylko że nie napisałaś o uczuciach Clary gdy dowiedział się że Jace pocałował Jasmine. Cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szybko pisałam ten rozdział wiec perfekcyjny nie jest hehe ale na weekendzie za to pojawi się kolejny i chyba opisze w nim właśnie odczucia clary bo wydaje mi się ze to właśnie świetny pomysł a poza tym strasznie mało clary jest tutaj :] i dziękuję za komentarz bo podrzucilas mi super pomysl <3 dziękuję

      Usuń
    2. Nie ma za co :* Już się nie mogę doczekać tego rozdziału ^^

      Usuń
  3. Padłam! I mało laptopa nie rozbiłam! Prawie mi z kolan spadł jak to przeczytałam. Szok przez wielkie "S"! Ale się porobiło... Nie pomyślałabym, ze Jasmine to siostra Jace'a. Ja chcę następnego rozdziału! Nie mogę się doczekać! Aaa! Szybko pisz i wstawiaj nowy rozdział! Pisz tak dalej! Sayonara!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ hehhe i postaram się już jutro dodać ;x
      PS> nie odpowiadam za zniszczone laptopy, komputery i komórki xd

      Usuń
  4. Plisss.. proszę o następny rozdział. Kobieto jesteś niesamowita! Bravo. Tak ten ostatni rozdział mnie w z poniewierał że nie mogłam wstać z podłogi. Pozdro z podłogi XD Jesteś fantastyczna czekam z zapartym tchem na kolejne losy bohaterów tylko wiesz tera może tak Clary uderzy Jasmine lub Jace albo wiem będzie wielka awantura! Liczę na ciebie. Jeszcze raz BRAVO za pomysł! / https://www.facebook.com/claryjace.wayland?fref=ts :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Yuki secretartwork