sobota, 18 stycznia 2014

8 Jedyna prawdziwa miłość

"- Czytałam w twoich fusach od herbaty, pamiętasz, Nocny Łowco? Nie zakochałeś się jeszcze w niewłaściwej osobie?
- Niestety, Damo Nieba, moją jedyną prawdziwą miłością pozostaje ja sam.
Dorothea wybuchnęła śmiechem.
- Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej." - Cassandra Clare, Miasto Kości



     Jasmine nie mogła zasnąć po słowach wypowiedzianych przez Jace'a. Może nie powinna rzucać w niego książkami?Mogła spokojnie opuścić bibliotekę i obyłoby się bez krzyków. Ale tak nie zrobiła. Niestety znowu zawiodła.
      Słyszała głosy za ścianami. Jak w kiepskim horrorze, ale te głosy nie były wytworem jej wyobraźni. Były stuprocentowo prawdziwe. Od zawsze miała bardziej wyczulony słuch niż Przyziemni, a nawet Nocni Łowcy. Jej tymczasowa sypialnia znajdowała sie pomiędzy pokojem Clary, a Isabelle. Obie nie spały. Clary próbowała nagrać się na czyjąś sekretarkę.
      - Simon, cześć. - Powiedziała na jednym oddechu. - Pamiętasz jak powiedziałeś mi kiedyś, że najgorsze uczucie jakie można sobie wyobrazić to nie ufać osobie, którą się kocha najbardziej na świecie? Chyba zaczynam rozumieć co wtedy czułeś... Chyba właśnie jest ten moment gdy wszystko się wali. Można uciec i się uratować, lub pozostać i zostać przygniecionym przez własne życie. Ja nie mam wyboru. Muszę tu zostać. Ze względu na Jace'a - znowu przerwała. - Jestem w Aliciante.Choć wolałabym być w Nowym Jorku z tobą. Jace przyniósł do Instytutu ranną Nocną Łowczynię. Magnus ją uzdrowił. Ona sądziła że jest siostrą Aline - Jasmine nie podobał się sposób w jaki o niej mówiła. Był lekceważący, nieprzyjemny i... Och, tak. Przecież to była Clary, nienawidziła jej ze względu na Jace'a. - Znaleźliśmy się w Aliciante. Okazało się, że Jasmine nie jest siostrą Aline, tylko Jace'a... I wtedy wszystko zaczęło się walić... Jace... Coś się zmieniło, teraz nie ja jestem dla niego zakazanym owocem. Bycie ze mną już nie jest zabronione przez prawo, jetem zwykłą dziewczyną... Ale Jasmine... - Kolejna przerwa. tym razem dłuższa. - Kocham cię, dobranoc.
      Umilkła. Teraz nie ja jestem dla niego zakazanym owocem. Jasmine nagle zabrakło powietrza. Zdała sobie sprawę, że wstrzymywała oddech. Zrobiła szybki wdech. Ale Jasmine... W jej uszach rozbrzmiał głos Clary. Donośny, piskliwy, pełen bólu, przerażający. Ukryła twarz pod poduszką, jakby chciała odgrodzić się od całego świata. Nie udało się, słyszała głos Isabelle.
       - Simon... Szkoda, że cie tu nie ma... Albo i nie. Z tobą czy bez ciebie i tak będzie tu tak samo okropnie i nieprzyjemnie. jestem w Aliciante. Wiesz co? Jestem Nocnym Łowcą, ale... ale mam już dość ciągłego chaosu i walki. Dlaczego zawsze musi się znaleźć jakiś głupiec, który zapragnie władzy?! W tym wypadku znalazło się dwóch głupców... Chciałabym być obok ciebie, mógłbyś mi znowu opowiedzieć Gwiezdne Wojny - zachichotała. - Jace przyprowadził do Instytutu dziewczynę, była ranna, podobno zranił ją demon, ale w to nie wierzę. W końcu jest Nocnym Łowcą... Ale moim zdaniem jest świetna! - Entuzjazm Isabelle udzielał się Jasmine nawet poprzez grubą ścianę. - Ale Jace chyba tak nie sądzi... twierdziła, że jest siostrą Aline, ale stała się siostrą Jace'a. A on się wściekł, ona chyba też. Oboje byli jedynakami... mogli robić co chcieli. Jace na pewno, a ona chyba też... Skoro chodziła na polowania na demony bez wiedzy jej Przyziemnych rodziców... Ale skupmy sie na tym, ze i tak sie nienawidzą. Wczoraj omal się nie pozabijali w bibliotece! Jia mówiła, że książki były wszędzie! A na jednej z nich nawet znalazła ślady krwi... mam nadzieję, ze to Jasmine dała Jace'owi w ten zakuty łeb... mam nadzieję, że jutro będzie lepiej, a Jia pozwoli nam w końcu wrócić do Nowego Jorku. Do jutra, miejmy nadzieję. Kocham cię.
      Isabelle także zamilkła. Jasmine zachichotała. Chciałaby zobaczyć reakcję Simona po odsłuchaniu dwóch niemal identycznych a tak różnych wiadomości. Isabelle przedstawiła Jasmine w nieco korzystniejszym świetle, co dziewczyny nie zdziwiło. Isabelle sprawiała wrażenie jakby lubiła każdego, ale nikogo... Pokręcony jest świat Nocnych Łowców. Teraz pytanie czy Simona przekonają słowa Isabelle, a może Clary?
      Jeszcze długo myślała zanim zasnęła. Zawsze uważała sen za marnotrawstwo danego Nocnym łowcom czasu - a i tak było go niewiele. Nocni łowcy zwykle umierali młodo, niewielka ich garstka dożywała podeszłego wieku. Ale w końcu sen pochłoną i Jasmine.

      Siedziała na plaży. U jej stóp falowało spokojnie jezioro Lyn. Świeciło słońce, powiewał lekki, przyjemny wiatr. Ptaki latały nisko, a Jasmine rozmyślała o życiu. Przereklamowany temat, ale..Myślała o tym jakie to życie jest spokojne, łatwe. Ale śmierć jest spokojniejsza, łatwiejsza. umierając nie musisz robić nic. Nie musisz oddychać, nie musisz myśleć. Wystarczy, że będziesz leżeć i się nie ruszać. 
      Zerwał się wiatr. Nieżywe ptaki zaczęły padać na plażę, dookoła Jasmine. Na jeziorze pojawiły się ogromne fale. na plaży pojawił się Jace. Jasmine wstała. Uśmiechnęła się do chłopaka, ale  ten jedynie stał. Stał obserwując każdy ruch Jasmine. jego twarz nie przybrała żadnego konkretnego wyrazu. Wyglądała jak... Jak twarz Upadłego Anioła. Podszedł do Jasmine i brutalnie pocałował w usta. 
     Pocałunek był bolesny. Tym razem Jasmine poczuła coś na co nie zwracała uwagi za poprzednim razem. Gdy jej ciało zetknęło się z ciałem Jace'a przeszedł ją dreszcz. Jakby prąd wypełnił całe jej ciało. Zaczynając od jej ust przeszedł przez dłonie, plecy zatrzymując się w kostkach. Jasmien próbowała odepchnąć Jace'a od siebie, uwolnić się z miażdżącego uścisku, ale na marne. Jace trzymał mocno. 
     Ale w końcu ją puścił. Nie, nie puścił. Odepchnął. wpadła do jeziora Lyn. Próbowała wstać, ale nie udawało się jej. Nagle pojawił się silny prąd ciągnący ją na środek jeziora. Piszczała, krzyczała, błagała o pomoc, płakała, ale nikt jej nie pomógł. A Jace stał. Patrzył sie. Tylko się patrzył! 
     W pewnej chwili jej stopy przestały dotykać dna. Nie umiała pływać, ale nie opadała na dno. Była ciągnięta w bok. Znalazła się na środku jeziora. Wypluła wodę z ust, ale zaczęła sie dławić. Nagle została pochwycona w czyjąś ogromną dłoń. Zapomniała o tym, że właśnie się dławi. Zaczęła krzyczeć. Głośno, chciała mieć pewność, że jej krzyk dotrze do uszu Jace'a. I była pewna, że dojdzie bo rozdzierał nocną ciszę niczym błyskawica nieskazitelne niebo. 
       Gdy znalazła się jakieś dwadzieścia metrów nad ziemią zobaczyła twarz Jace'a. Ogromną. tak ogromną, że jego usta mogłyby stać się jej domem. Jace był aniołem. W jego pleców wyrastały ogromne białe skrzydła od których bił złoty blask. Zaśmiał sie głośno, na widok miny Jasmine. Jego śmiech był niczym grad. małe śnieżne kuleczki uderzające jedna za drugą w jej głowę. Nie wiedziała jakim sposobem, ale pojawiały się wewnątrz jej głowy. W środku... 
       Anioł Jace rozluźnił chwyt. Jasmine z krzykiem zaczęła spadać w dół. Zderzenie z wodą było jak zderzenie z betonem. Straciła orientację. Ciemność. Ciemność na górze. Ciemność na dole. Ciemność po prawej. Ciemność po lewej. Ciemność wszędzie. Miotała się długo lecz w końcu odnalazła górę. Zaczęła płynąć, gdy jednak ledwo wypłynęła na powierzchnię ogromna ręka anioła. Nie mogła oddychać. Miotała się jak ryba złapana w sieć. Machała rękami i nogami. Chciała krzyczeć, ale nie mogła bo wtedy na pewno by się utopiła. 
       Poczuła jak smukłe palce zaciskają się na jej kostce. gdy spojrzała w dół zobaczyła demona z szatańczym uśmiechem na twarzy. Był to uśmiech Jace'a. cała twarz należała do Jace'a! Wtedy zapomniała, ze jest pod wodą i zaczęła krzyczeć. Pojawiły się bombelki. Została wciągana na dno... 

      Wciąż krzyczała. Krzyczała, siedząc w suchym łóżku. Krzyczała, choć już nie śniła. Krzyk stał się czymś normalnym. Pojawiał sie w snach i w codziennym życiu. Krzycząc czuła się bezpieczna. Wolna niczym ptak. Ale krzyk był głośny. Krzyk niepokoił ludzi. Otworzyły się drzwi jej pokoju. Stanęła w nich Jia. Była w koszuli nocnej, oczy miała zaspane. Wraz z nią pojawili sie wszyscy, a na końcu Jace. Na jego widok krzyk Jasmine stał się głośniejszy.

      Jia do niej podeszła, próbowała uspokoić mówiąc, że to tylko sen, ale na marne. Jasmine rzucała się po łóżku krzycząc. jakby wciąż śniła, ale była świadoma tego co robi, sama się na to zdecydowała. Tak jakby dotyk Jii palił jej skórę.
     - Zrób coś - usłyszała głos Alec'a, ale go nie widziała. - To twoja siostra - Mówił do Jace'a. Oczywiście, że mówił do Jace'a, ale dlaczego? No tak, teraz byli rodzeństwem. Kojarzenia faktów oznaczało, ze powoli zaczyna się uspokajać.
     Wtedy zobaczyła twarz Jace'a. Z surowym wyrazem twarzy, nieco zamyślonym i zamilkła. Ze strachu. O tak, bała się, że Jace zaraz zmieni się w wielkiego demona i ją pożre. teraz też ją pożerał. Pożerał ją wzrokiem. Powoli, lecz znacznie, aż w końcu została z niej niewielka kupka, która już nie potrafiła krzyczeć.
      - Wszystko w porządku? - zapytał niezbyt zainteresowany odpowiedzią.
      - Tak... - sapnęła. - To... tylko... sen... - Nie mogła mówić. Wciąż czuła uścisk na szyi, którego nigdy nie doświadczyła.
      - Sen... - zamyślił się jace, ale po chwili zaczął krzyczeć. Lub po prostu głośno wyrażać swoje myśli. - Sen, który wyrwał nas z łóżek o piątej dwadzieścia trzy! To niezdrowe dla cery. Chcesz, żebym miał zmarszczki? Ooo tak cieszyło by cię to. - Burknął. - Nie wiem co zamierzasz, ale ja wracam pod kołdrę.
      Wyszedł, a wraz z nim cała reszta. Ostatnia wyszła Isabelle. Jednak Jasmine ją zatrzymała.
       - Isabelle - dziewczyna odwróciła się zarzucając włosami. Zapewne miała opanowany ten gest do perfekcji, nie brakowało jej adorujących ją chłopców. - Posiedzisz ze mną przez chwilę?
       Wzruszyła ramionami  po czym z posępną miną ruszyła do łóżka i usiadła obok Jasmine. Poprosiła właśnie Isabelle o towarzystwo, bo tylko ona - jak to mówią czarownicy - roztaczała w okół siebie tak pozytywną aurę. A nie chciała siedzieć sama. Bała sie, ze zaśnie i znów nawiedzą ją koszmary z Jace'em w roli głównej.
      - Kim jest Simon? - zapytała nagle co widocznie zdziwiło Isabelle.
      - Simon... Skąd...
      - Słyszałam jak się nagrywałaś na sekretarkę. - Mruknęła,a Isabelle chyba się zarumieniła. Nawet jeśli tak się stało to nie trwało to długo. Sekundę, czas pomiędzy przymknięciem powieki, a jej otwarciem.
      - Simon to Przyziemny - odparła niemal natychmiast. - A właściwie to wampirem. - Jasmine się wzdrygnęła. Nie lubiła Przyziemnych, nie lubiła Podziemnych, chyba nawet Nocnych Łowców nie lubiła. Ale lubiła zabijać demony. - Polubisz go - powiedziała Isabelle widząc jej minę. - Jest milutki jak na Podziemnego. Już nie raz nam pomógł. Polubisz go.
      Polubisz go. Jasmine go w cale nie polubi, bo go nie pozna. Jak najszybciej chce wrócić do domu. Lub w jakiekolwiek miejsce gdzie nie ma Jace'a. Jak najdalej.
      - Isabelle, jak tylko wrócimy do Nowego Jorku wracam do domu. Miło było was poznać, ale to niczego nie zmienia. To, że Jace jest moim bratem także niczego nie zmienia... Przykro mi.
      - Chodzi o Jace'a? - westchnęła. - On już taki jest. Nie zmienisz go. Trzeba go zaakceptować takim jakim jest... - Przerwała. Chyba właśnie zdała sobie sprawę, że ona i Jace nie różnią się aż tak bardzo.
      - Nie, tu nie chodzi o Jace'a. Chodzi o mnie.
      - Czyli jakby o Jace'a...
      - Nie. Wyłącznie o mnie. Nie ma dla mnie miejsca w  waszym świecie. Nie ma dla mnie miejsca w świecie Jace'a. Muszę odnaleźć mój świat. Świat w którym odnajdę spokój. Odnajdę siebie. Mój świat nie jest przy Jasie. Przykro mi.

* * * 

      Cisza.
      Milczenie.
      Urwany oddech.
      Chrząknięcie.
      Cisza.
      Prośba o podanie soli.
      Milczenie.
      Milczenie...
      Milczenie...
      Tak mijało śniadanie. Nikt nic nie mówił. Nikt nic nie robił. Nikt na nikogo nie patrzył. Dopiero gdy Jace zamierzał wstać odezwała się Jia:
      - Siadaj - rozkazała. jace spojrzał na nią z niedowierzeniem. Chyba nikt nigdy mu nie rozkazywał. Ale usiadł. - Musimy wyjaśnić parę spraw. Spraw związanych z Katherine.
      - Jasmine.
      - Słucham?
      - Nazywam się Jasmine - poprawiła ją dziewczyna po raz drugi. - Nie Katherine.
      - A więc Jasmine...
      - Moim zdaniem nie ma tu niczego do wyjaśniania - Jace znowu wstał.
      - Siadaj! - Potem zwróciła się do Jasmine. - Zapewne myślisz, że twoja matka cie porzuciła. Ale tego nie zrobiła. Naprawdę cie kochała...
      - Więc dlaczego mnie nie wychowywała? Nawet nie pamiętam jak wyglądała! To tak jakbym nigdy jej nie widziała! Przez cały czas żyłam w kłamstwach! Może to co teraz słyszę to też kłamstwa?! Czuję, że już nie mogę nikomu ufać. Że otacza mnie aluzja. Sztuczny obraz, który muszę znosić - wydawało się, że Jace spojrzał na nią z uznaniem w złotych oczach.
      - Kochała cię! - Krzyknęła Jia wstając. Łamała swoje własne zasady. - Nie mogła cie wychowywać! Należała do Kręgu. Bała się, że Valentine... Że... zrobi z ciebie potwora! Kochała cię! Myślała, że będę dla ciebie lepszą matką....
       - Ty też należałaś do Kręgu - stwierdził Jace. - Wszyscy należeliście.
       - Ale nie byłaś! - Jasmine nie słuchała Jace'a.
       - Starałam się! Nie chciałam cię wtedy zostawić w Pekinie! Był atak na Instytut. Wszystko zostało zniszczone! Nie chciałam! Zmusili mnie, cała zakrwawioną zaciągnęli przez Portal do Aliciante! Błagałam, krzyczałam, wrzeszczałam, kopałam. Prosiłam ich, żeby po ciebie wrócili, nie słuchali mnie. Dopiero następnego dnia pozwolili mi tam wrócić, ale ciebie już nie było...
        Przerwała wpatrzona w Jasmine. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. I po raz drugi uratował ją Jace.
        - Dlaczego nikt mnie nie poinformował, że mam siostrę? - Mówił spokojnie, nie wyglądał na zdenerwowanego.
        - Kiedy się urodziłeś twoi rodzice już nie żyli... - szepnęła Jia, jakby to było oczywiste.
        - Rodzice nie żyli - mruknął. - Przecież to wiem. ale wy wszyscy wiedzieliście, że mam siostrę! Wiedzieliście, ale nikt mi nie powiedział! Dlaczego?! Może gdybym wiedział...
        - Wszyscy myśleli, że Katherine nie żyje! - Krzyknęła.
        - Niesamowicie łatwo oszukać Clave! - Dołączyła się Clary. - Myśleli, że Jocelyn nie żyje! Myśleli, że Valentine nie żyje! Myśleli, że Jonathan nie żyje! Ale wszyscy żyli! Ciekawe kto jeszcze zmartwychwstanie!
        - Valentine tez wiedział, prawda? - Warknął Jace. - Wy mi nie powiedzieliście bo nie chcieliście mnie zranić! Ale on? Jaki miał powód, żeby mnie okłamywać?!
        - Może nigdy go nie pytałeś. Nie musiał cię okłamywać - odezwał sie Patrick.
        - Valentine w pewnym sensie cię kochał - Alec wstał. - W swój absurdalny sposób, ale cię kochał...
        - Gdy przy jeziorze Lyn przebił cie mieczem omal... Płakał... Valentine prawie płakał! - W tej chwili już nie było wiadomo, kto po czyjej stronie stoi, a tym bardziej po której stronie Clary stała.
        - Nie zraniliście by mnie mówiąc, że mam nieżyjącą siostrę! raniliście mnie nie mówiąc nic! Wracam do Nowego Yorku.
        - Nie! - Krzyknęła Jia.
        - Na Anioła! Nie możemy tutaj tkwić wiecznie! To chore! Nie my potrzebujemy czasu tylko ty! - Tym razem gdy Jace wstał Jia już nie kazała mu usiąść. Wiedziała, że jej prośba nie miałaby najmniejszego sensu.
        - Jutro. Jace, proszę. Jutro
        Jace nie odpowiedział, wbiegł po schodach na piętro. Potem już wszyscy zniknęli bez słowa. Pozostał Alec, który zaczął zbierać talerze. Nie wydawało się to normalnym zachowaniem nastolatka...
        - Alec, ty i Jace jesteście parabatai? - zapytała Jasmine.
        Zaśmiał się.
        - Jace ci powiedział?
        - My nie rozmawiamy...
        - No tak. Wczoraj omal się nie pozabijaliście... Co ci zrobił?
        - Nic... To ja rzucałam w niego książkami...
        Ponownie się zaśmiał. Tym razem z lekkim niedowierzeniem.
        - Książkami? - Spytał.
        - Jestem siostrą Jace... Nie możesz przez cały czas oczekiwać ode mnie idealnego zachowania.
        - Jace wciąż jest nieidealny. - Mruknął biorąc stertę talerzy. -  A ty... Przez chwilę wydawało mi się, że możesz być... - Odchrząknął. - Jeśli chciałaś mi jedynie udowodnić, ze jesteś podoba do Jace'a to pozwól, że sobie pójdę...
        - Nie. Właściwie to chciała zapytać... Jaki jest Jace? - uniosła wielkie złote oczy. Krył się w nich smutek i coś niezrozumiałego.
        - Wydawało mi się, że wy nie za bardzo interesujecie się sobą nawzajem.
        - Chyba nie - odwróciła się na pięcie i zaczęła zmierzać do drzwi. Nie czekała na odpowiedź, a jednak ją otrzymała.
        - Jace jest arogancki, pewny siebie. Sądzi, że musi uratować świat, do czego nie powinno się go zachęcać... Kiedyś uważałam, że tam gdzie powinno być serce ma kawał lodu. Dlatego, ze nie mógł mnie pokochać. Nie tak jak się kocha swojego parabatai. Inaczej... Ale gdy spotkał Clary rozwiał moje wątpliwości. Zakochał się w niej. Ona była, jest i będzie największą miłością jego życia.

* * * 

       Jasmine nie mogła usiedzieć w pokoju. Było już ciemno, ale ona błąkała się po uliczkach Szklanego Miasta. W końcu wróciła do domu, ale gdy otworzyła drzwi usłyszała głosy i zastygła w miejscu. Jace'a i Alec'a. W jej gardle pojawiła sie ogromna gula. Zacisnęła palce na klamce i wytężyła słuch.
       - To nie do Clary żywię najsilniejsze uczucia. Jasmine, to do niej czuję coś silniejszego...
       Nie chciała słuchać dalszych słów Jace'a. Zniknęła w mroku. Ale nie tylko ona podsłuchiwała Jace'a. Clary stała przy drzwiach kuchni. Jej oczy były wypełnione łzami. Odeszła nie chcąc słuchać niczego więcej co mógłby powiedzieć Jace. Żadna z nich nie usłyszała dalszych słów.
       - ...tak bardzo jej nienawidzę. Sam nie wiem  dlaczego.
       - Ja chyba wiem - szepnął Alec. - Jasmine jest do ciebie tak irytująco podobna. Nie możesz tego znieść bo do tej pory był jeden Jace. jedyny w swoim rodzaju. Pamiętasz gdy Clary zjawiła się w Instytucie? Isabelle jej nie lubiła, bo do tej pory to ona była jedyną dziewczyną w tłumie adorujących ją chłopców... Ale Jasmine nie zajmie twojego miejsca. Obiecuję.
       Tymczasem Jasmine znalazła się przy Wielkiej Sali. Oddychała ciężko, twarz miała zalaną łzami, chciała krzyczeć. Krzyczeć tak głośno by zbudzić wszystkich mieszkańców Aliciante. By zbudzić umarłych... By wezwać wszystkie demony, ze wszystkich najodleglejszych wymiarów. Ale milczała. Milczała z twarzą skrytą w dłoniach.
       Nie wiedziała ile czasu minęło gdy usłyszała cichy szmer i oddech. Podniosła czerwone oczy. Przez chwilę w ciemności nie widziała niemal nic... Zobaczyła niemal białe włosy i postać człowieka, on chyba też ją zauważył bo zaczął biec. Jasmine też zaczęła biec. Pomimo, że biegł szybko Jasmine deptała mu po piętach. Minęli granice Szklanego Miasta. Wtedy Jasmine zobaczyła Portal. Portal w stronę, którego biegła ścigana przez nią postać. Po chwili postać w niego wskoczyła. Jasmine nie zastanawiała sie nad tym co zamierza zrobić, lecz zanim Portal zniknął całkowicie rzuciła się w ciemną otchłań...
______________________________________________________________
Zamierzałam już wczoraj dodać ten rozdział, ale nie mogłam się zalogować na bloga ;/ ;ccc i wiem że trochę sie spóźniłam z jego dodaniem no ale... Musiałam oceny poprawić bo od wczoraj już mam ferie! JEJ <33
I jeszcze chcę wam podziękować za ponad 1200 wyświetleń! Kocham was ;xx

8 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita!! Wiesz jak bardzo podoba mi się jak piszesz? Sama nie mogę sobie tego wyobrazić! Będę czekała z niecierpliwością na następny rozdział ;D Jestem ciekawa, co tam będzie ^^
    Życzę weny i pozdrawiam! <3
    Ja ferie dopiero mam 3 lutego ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak miło ;3 dziekuję ^^
      jej współczuję ;/ ja bym chyba nie wytrzymała xd

      Usuń
  2. Suuuper ;) Tak go wyczekiwałam <333
    Jak teraz masz wolne , to możesz pisać , więc ... CZEKAM !!!! ;)
    Klaudia ;)
    PS. Udanych ferii ;) i pisz , pisz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zamierzam pisać xd dużoooo <33 już dzisiaj zaczęłam kolejny rozdział, ale będzie z perspektywy aż 5 osób więc pewnie będzie długi ^^
      PS. dziękuję bardzo <333

      Usuń
  3. Oooooo , supcio !!!!!!!!!! Nie mogę się doczekać ;) <3333 + super dobrane piosenki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem pod wrażeniem :) to jest piękne. nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  5. to jest super. masz talent dziewczyno i nie przestawaj pisać proszę cię … pozdro

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz talent bardzo lubie czytać twojego bloga więc PISZ!!!! Prosze!!!!

    OdpowiedzUsuń

Yuki secretartwork