piątek, 14 lutego 2014

12 To zależy od nas

"Każdy z nas ma w Sobie tyle samo dobra co zła, to od nas zależy która drogą pójdziemy." - Harry Potter, J. K. Rowlling



    Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie.
    Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie.Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie. Kłamie.
     Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. 
      Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. Musi kłamać. 
     To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. 
     To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. To nie może być prawda. 
     Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. 
      Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. 
      Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda.
      Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda. Nieprawda.
     Czy Jasmine musiała zaprzeczyć, aż  432 razy by móc uwierzyć w coś w co nie dało się uwierzyć? Stała przed Sebastianem i patrzyła na jego idealną twarz. Czarne oczy i niemal białe włosy.Czuła się teraz jakby ogromna fala kłamstwa uderzyła w jej twarz i powaliła na ziemię. Nie pozwalała się podnieść przez bardzo długi czas. Jedna wciąż stała. Widząc twarz Sebastiana, która przyprawiała o dreszcze a jednak była tak niesamowicie znajoma. 
     Dookoła czuła metaliczny zapach własnej krwi. Jakby tonęła utrzymując się na powierzchni. Musząc oglądać tą CHOLERNIE idealną twarz Sebastiana! 
     - Kłamiesz... - powiedziała w końcu ze ściśniętym gardłem. - Jedyne co płynie w moich żyłach - to krew. Krew Nefilim! Tylko Nefilim!
     Sebastian zaśmiał się głośno. A potem zbliżył się o krok do Jasmine.
     - Nigdy nie miałaś ochoty na ludzką krew? - spytał. 
     Jasmine przypomniała sobie sytuację sprzed kilku lat. Gdy ucząc się jeździć na rowerze przewróciła się rozbijając kolano. Wydawało jej sie wtedy, że krew do niej mówi. Przyciąga ją do siebie, swoim zapachem i wyglądem. Namawia do tego by skosztowała choć trochę...
     - Nie - powiedziała twardo Jasmine, jednak w jej oczach zaiskrzyły łzy. 
     Sebastian wykonał kolejny krok, a Jasmine siłą woli powstrzymywała się by się nie cofnąć. 
     - Nigdy podczas pełni nie działo się coś dziwnego? 
     Był taki moment, gdy Jasmine miała dość nietypowy sen, który sprawił, że zaczęła wierzyć w to, że wilkołaki mogą żyć tuż obok niej. Podczas pełni nie mogła spać. Wydawało się jej, że jej zmysły się wyostrzają, że zaczyna widzieć coś czego nie widzi żaden Przyziemny, ani Nocny Łowca...
     - Nie - szepnęła Jasmine, a po jej policzku spłynęła jedna, niewielka łza. 
     Sebastian pokonał kolejny metr, by zmniejszyć dzielącą ich odległość. Stali teraz tak blisko, że wystarczyło by przemieścić twarz o kilka centymetrów by ich usta się spotkały. Jednak najwyraźniej Sebastian nie zamierzał się poruszyć. Jasmine także nie. Myśl o tym, że w żyłach Sebastiana płynie demoniczna krew sprawiała, że miała ochotę zwymiotować na jego najlepsze buty. 
     Przecież on nie był człowiekiem! Był jedną wielką pomyłką! Wybrykiem natury, który nie powinien w ogóle istnieć! Tak jak ona... Dopiero teraz Jasmine zdała sobie z tego sprawę, ale byli tacy sami! Niedoceniani przez świat. Potrzebujący miłości...
     - Nigdy nie miałaś nieodpartej chęci mówienia prawdy? 
     Sebastian wyciągnął rękę w stronę  Jasmine. Odgarnął złoty kosmyk włosów Jasmine z jej twarzy odsłaniając lekko szpiczaste uszy.
     - A twoje uszy... 
     - Nie - powtórzyła Jasmine, a łzy stały się większe i coraz częstsze. 
     Sebastian uśmiechnął się z zadziwiającym współczuciem. Przejechał wierzchem dłoni po policzku Jasmine ocierając łzy. 
     - Sama widzisz - powiedział przytulając szlochającą Jasmine do piersi. 
     Ale to był Sebastian! Nie mógł pomagać ludziom z czystej dobroci serca! Zawsze miał plan, zawsze miał wytłumaczenie swojego działania. Zawsze miał wytłumaczenie na wszystko. 
     - Nigdy nie umrzesz - objął twarz Jasmine rękoma. - Życie wieczne jest piękne. 
     Jasmine przeniosła wzrok na twarz Sebastiana. Pomimo, że z powodu łez była rozmazana wcześniejszy demoniczny wyraz z niej nie zniknął. To wciąż był ten sam Sebastian. Nawet jeśli chciał się pozbyć z siebie wszelkiego zła nie miałoby to najmniejszego sensu. Był zły w każdym calu. 
     Odepchnęła go mocno od siebie i obrzuciła go niedowierzającym spojrzeniem. Potem zaczęła krzyczeć.
     - Piękne? Nie wiesz jak to jest! Nigdy się nie dowiesz! 
     - Ty też nie wiesz - odpowiedział Sebastian. Jakże się zmienił od czasu gdy zginął jego ojciec. Wtedy był narwanym nastolatkiem, który jak najszybciej chciał osiągnąć władzę. Był krzykliwy i wyzywający. Teraz stał się spokojny, zrównoważony i nie podejmował pochopnych decyzji... 
     - Ale się dowiem! Nic tego nie zmieni.
     - Szczerze mówiąc - zmieni - stwierdził z obojętną miną. - Mógłbym cię teraz zabić i rozwiązać twój problem... 
     - Uważasz, że życie jest problemem? 
     - Ja nie. Za to ty tak - wykrzywił usta w chytrym uśmiechu. 
     - Nie... Ja... Wcale nie! Po prostu... 
     - Nie wiesz co ze sobą zrobić - podsunął Sebastian. - Nie do końca wiesz co się z tobą dzieje i z tego powodu zaczynasz powoli wariować. Jesteś sama. Twoi rodzice nie żyją. Twój brat nie chce cię znać. Nie ma nikogo kto by cię kochał. Nie ma nikogo kogo ty byś kochała. Jednak każdy jest w pewnym stopniu dla ciebie ważny. Ale nikogo nie kochasz - wzniósł ręce w powietrze. - Nie nie kochasz! Wmawiasz sobie, że nie możesz nikogo kochać! Wierzysz w to, że twoja miłość doprowadziłaby ich do zguby i ich nie kochasz! Nawet jeśli kochasz nie dopuszczasz do siebie tej myśli... Chociaż zamierzasz ich zabić tak cholernie przejmujesz się ich bezpieczeństwem. Choć to nie ma sensu. I choć tego nie chcesz! Twoja podświadomość każe ci to robić, a ty jej słuchasz - zaczął krążyć dookoła Jasmine. - Zaczynasz widzieć to czego nikt inny nie widzisz. Myślisz, że wariujesz. Że musisz kogoś pokochać.Ale tak naprawdę tego nie potrzebujesz! Twój umysł domaga się miłości jednak ty potrafisz bez niej żyć! Ale oni nie będą mogli żyć bez serca! Możesz wyrwać im serce z piersi i patrzeć jak padają na ziemię. Bo nie da się kochać kogoś kto nie żyję, prawda? To byłoby głupie! A jeśli masz świadomość, że to ty go zabiłeś! Sądzisz, że jesteś odpowiedzialny za jego życie. Skoro odebrałeś mu życie, pestką będzie dla ciebie odebrać sobie życie! A jednak tego nie robisz! Czekasz, aż wszyscy sie o tym dowiedzą i znienawidzą cie jeszcze bardziej! Ale to cię wzmacnia! Wiesz teraz, że możesz zniszczyć świat i mieć pewność, że nikt nie będzie za tobą tęsknić. To tak jakby wepchnąć im tykającą bombę. Oni nie mogą się jej pozbyć! Niezależnie w jakim miejscu na ziemi będzie może zniszczyć to wszystko. I zdajesz sobie sprawę, że ty jesteś podobną bombą. Nieważne czy jesteś sam czy z kimś. Nieważne czy dookoła ciebie jest ktokolwiek kogo mógłbyś zranić. Przecież już cie nie kochają, bo go zabiłeś! Twoja własna matka uważa cie za potwora! Siostra nie chce cię znać! Próbuje cie zabić. A jedyna osoba, która była tak samo szalona jak ty nie żyje. Za pięć sekund bomba wybuchnie! A ty robisz na złość całemu światu i podcinasz sobie żyły. Tak oto omija cie sprawiedliwość! 
    Była to chyba największa demonstracja uczuć Sebastiana jaką ktokolwiek kiedykolwiek miał zobaczyć. Otworzył siebie. Tak jakby podarował Jasmine klucz do swoich najgłębszych sekretów. Do samego siebie! A ona mogła tam wejść niczego nieświadoma i pozmieniać przewody. Czerwony kabelek połączyć z niebieskim. A niebieski z zielonym. Wtedy tamten Sebastian by już nie istniał. Może stałby się łagodniejszy? A może jeszcze gorszy? Może z szerokim uśmiechem na twarzy zniszczyłby świat? Zniszczyłby swoją rodzinę? Zniszczyłby samego siebie? I nie przestałby sie śmiać. 
     Jasmine stała i wpatrywała się Sebastiana. Przez chwilę czuła sie tak jakby mówił o niej. Jakby znał każdy jej sekret. Każdy moment w jej życiu. Był przy niej zawsze. Był jej aniołem stróżem, który nigdy się nie pokazywał, a jednak jego obecność była wyraźnie wyczuwana przez otoczenie. Falujące zasłony, przewracające się przedmioty. Kto inny mógł za tym stać, jak nie Sebatsian?
    - Ty... - zaczęła nieśmiało Jasmine. - Właśnie tak się czujesz? 
    Sebastian po raz pierwszy od swojej przemowy raczył obdarować Jasmine spojrzeniem. I po raz pierwszy nie wyrażało ono chęci zabicia lub stałego okaleczenia. 
     - Właśnie tak się czuję - odpowiedział i Jasmine już wiedziała, że nie zamierza zakończyć na tym jednym zdaniu. - Jak osoba, która jest zamknięta w pokoju bez klamek i nie może się wydostać. W każdej chwili mogę zacząć wariować. A jednak tego nie robię! Dlaczego? Bo to zależy od nas! To ja decyduje o tym jaki będę. I choć wszystko dookoła mówi mi, że jestem potworem chcę dążyć do tego co jest dla mnie ważne! Niech mówią co chcą! Nie znają mnie. Co obchodzi ich moje życie. Clave chce mnie zabić? To ja zabiję Clave. Konsul mnie nienawidzi? To ja nienawidzę Konsula. Moja siostra uważa mnie za potwora? To ja uważam ją za potwora. Wychodzę na przeciw wszystkiemu i łamię zasady. Staram sie ustanowić własne prawo, którego będą przestrzegać Mroczni Nocni Łowcy. I przestrzegają - ale co mi z tego gdy wiem, że nie mogę z nimi porozmawiać. Wtedy stają się zbędni. To maszyny do zabijania. Wydam im rozkaz, a one go spełnią. Wydawało mi się, że mogę rządzić wszystkimi! Nawet tobą. Ale gdy tylko dowiedziałem sie kim jesteś zrozumiałem,  że możesz być tak szalona jak ja. Wiedziałem, że jesteś potworem, którego mogę ujarzmić. Sądziłem, że jesteś jak Jace, ale nie. Jace sie poddał. Pozwolił bym połączył jego i mnie. Nie bronił sie. Ty się broniłaś. Nawet o tym nie wiedziałaś. Ale otaczało cię coś co mnie odpychało. Zrozumiałem, że nigdy się do mnie nie przyłączysz. Jesteś zbyt delikatna by zniszczyć świat. jednak nie jesteś! Znów się myliłem! Twardo stąpasz po ziemi i nie potrzebujesz mojej pomocy by zniszczyć świat. Ty niszczysz człowieka od środka - Jasmine wpatrywała się w niego niczym w ekran telewizora na którym ogląda wiadomości w zupełnie innym języku. Nie rozumiała ani słowa, jednak przemawiały do niej. Sprawiały, że jej serce nagle stawało się większe i nawet Sebastian - pomimo ogromnego wzrostu - mógłby się w nim zmieścić. - Ja też ciebie nie potrzebuję. Choć z tobą byłoby łatwiej. Mógłbym złamać kilka serc ludziom, którzy mnie nienawidzą - przerwał robiąc głęboki wdech. - Odejdź. 
    Jasmine wytrzeszczyła na niego oczy. Nie znała go, a jednak zapragnęła zostać i mu pomóc. Pomóc w zniszczeniu świata. 
    - Nie. - Powiedziała twardo. 
    - Słucham? - Sebastian się zaśmiał. - Pozwalam ci odejść! A ty mówisz: nie?! 
    - Właśnie tak. Chcę zostać. 
    Oczy Sebastiana zabłysły dzikim blaskiem. Już nie wyglądał na smutnego i zdruzgotanego chłopca. Był zabójcą  i oboje o tym widzieli. Jednak po chwili na jego twarz powrócił dawny wyraz. 
    - Jesteś pewna? - spytał. 
    - Tak. 
    Uśmiechnął się szyderczo i sięgnął do wnętrza kurtki. 
    - W takim razie mam dla ciebie prezent. 
    Jasmine spojrzała na niego z niedowierzeniem. Na jego twarzy widniał nikły uśmiech. 
    - Zachowałem niewiele. Na specjalną okazję. Była przeznaczona dla kogoś innego... Ale skoro mam ciebie... 
     Wyjął rękę z kurtki trzymając średniej wielkości kielich, który wyglądał niemal jak Kielich Anioła. Ten jednak był cały czarny i w świetle lamp iskrzył się niczym tysiące kryształów. Sebastian przechylił kielich tak by Jasmine mogła zobaczyć jego wnętrze. Na jego dnie znajdowało się kilka kropi ciemniej krwi. Jasmine spojrzała niezrozumiale na Sebastiana. 
     - Piekielny Kielich - wyjaśnił.

* * * 

     - Nikt nie pomyślał o wzięciu kluczy?! - oburzyła się Isabelle stojąc przed drzwiami Instytutu. 
     - Bardzo mi przykro, że podczas próby wyjaśnienia pochodzenia Jasmine nie pomyślałem o wzięciu kluczy - warknął Jace. 
     - Jak widać ta wycieczka nie wyszła na dobre - odgryzła się Izzy. 
     - Przestańcie - krzyknął Alec. - To Instytut! A my jesteśmy Nocnymi Łowcami. 
     Jace spojrzał na niego spode łba. 
     - Widocznie w obecnej sytuacji każdy powód jest dobry do rozpoczęcia kłótni.  
     Skrzyżował ramiona na piersi. Clary zerknęła na niego z ukosa i nie rozpoznała go. Był zupełnie inny. Od złączenia jego i Sebastiana w jedno nie minęło wiele czasu, ale Jace od tamtej pory zachowywał się inaczej. Wydawał sie przesadnie ostrożny i już nie był tamtym Jace'em. Chyba po raz pierwszy zdał sobie sprawę z grożącego im niebezpieczeństwa. Clary wydawało się, że właśnie tego od zawsze brakowało jej w Jasie. Ale teraz gdy zyskał tą cechę zdała sobie sprawę, że nie o to chodziło. 
     Jace wydawał sie obcy. Czasem całkowicie nieobecny, ale wciąż obojętny. To nie był ten Jace. A jednak wciąż go kochała. Kochała jak mało kogo i lubiła jego dotyk. Chociaż teraz był piekący i nieprzyjemny... 
     - W imieniu Clave - zaczął Alec kładąc rękę na drzwiach Instytutu - proszę do wejście do tego świętego miejsca... 
     Nie dokończył bo drzwi się otworzyły. Clary zobaczyła mroczne wnętrze katedry, które miejscami rozjaśniały świece umieszczone na wysokich żelaznych świecznikach. Instytut był chyba jedynym miejscem, które się nie zmieniło. Wciąż pachniał tak samo. Tak staro. Niczym antyki w naprawdę starym sklepie. W sumie sam też był bardzo stary. 
     Niepewnie przekroczyła próg kościoła. Wyglądał tak samo. Długowieczne dywany na posadzkach. Clary minęła puste ławki i ołtarz, na którym jak zawsze paliły się lampki. W windzie znaleźli śpiącego Churcha. Żeby go obudzić Jace szturchnął go butem, Izzy uznała, że go kopnął. Więc zaczęła sie kłótnia. Jace miał rację. Każdy powód był dobry do kłótni. Niestety sam lubił się kłócić. 
     Atmosfera był napięta. Sebastian chciał spalić świat. A oni jedynie się kłócili. 
     - Kopnąłeś go - burknęła Isabelle krzyżując ramiona na piersi. 
     - Szturchnąłem - poprawił ją Jace. 
     - To prawie jak kopnięcie - Church miałknął potwierdzająco.
     Jace obrzucił go zabójczym spojrzeniem, ale kot nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi i zaczął się przeciągać. 
     - Leniwy kot - burknął Jace. 
     Winda zatrzymała się ze zgrzytem. Clary nie zdoła utrzymać równowagi i wpadła w czyjeś ramiona. Jace, Jace, Jace - powtarzała sobie w myślach. Uniosła powoli głowę i niestety nie zobaczyła Jace'a. Tylko Aleca. O dziwo nie wyglądał na zdenerwowanego. Zrobił się bledszy... Tylko idiotka rzuciłaby się w ramiona chłopakowi, który właśnie stracił miłość swojego życia. Zwłaszcza gdy ten chłopak był gejem.
     Clary natychmiast wstała o własnych siłach i spojrzała niepewnie na Aleca. Wciąż był blady.
     - Przepraszam - szepnęła i natychmiast wyszła z windy. Nie zamierzała czekać, aż twarz Aleca znów odzyska kolory, a on sam zniszczy ją swoim super wzrokiem.
     Szła za Jace'em i Izzy, którzy podążali za Churchem. Clary dziwiła się, że po tylu razach gdy kot zaprowadził Jace'a do kogoś zupełnie innego chłopak jeszcze mu ufał. Albo po prostu Isabelle zmusiła go do tego by szedł za kotem. Tak, to było dużo bardziej prawdopodobne.
     Church zatrzymał się przed drzwiami biblioteki i usiadł obok. Spojrzał na Jace wzrokiem, który mówił: "Dalej nie idę.ale chętnie popatrzę jak Maryse obdziera cię ze skóry."
     Jace niepewnie sięgnął do klamki. jego ręka drżała. Ręka Nocnego łowcy, która zawsze pewnie trzymała seraficki nóż, drżała trzymając ozdobną klamkę drzwi do biblioteki. Drzwi, za którymi siedziała kobieta o czarnych włosach, kamiennym lecz czułym sercu i serafickim nożem pod ręką. Jego strach był zrozumiały.
    Clary usłyszała jak głośno przełyka ślinę, a potem niepewnie nacisnął klamkę i dumnie wkroczył do pomieszczenia.
    - Maryse wiem, że... - urwał w pół zdania.
    Clary zajrzała pod ramieniem Izzy. Zobaczyła Magunsa siedzącego na jednym z foteli z filiżanką pełną herbaty w ręku. Na widok Jace'a zakrztusił się i wypluł płyn z ust z powrotem do filiżanki. Natychmiast zerwał się z fotela odstawiając filiżankę na biurko. Pod jego kocimi oczami widniały ciemne cienie. Kto by pomyślał, że Wysoki Czarownik Brooklynu może być niewyspany? A jego włosy mogą być niemal całkowicie pozbawione brokatu i żelu?
     - Maryse - mruknął Magnus.
     Po chwili kobieta wyłoniła się zza regałów. Na policzkach miała wypieki,a ramiączko jej bluzki było zsunięte. Na widok młodych Nocnych Łowców omal nie krzyknęła. Do uszu Clary doszło tylko głośne "Och", które wyrwało się Alecowi. To musiał byś dla niego cios prosto w serce. Zobaczył własną matkę z byłym chłopakiem...

* * *

     - Isabelle - szepnęła Maryse. - Alec - przeniosła wzrok na syna, który najwidoczniej nie zamierzał słuchać jej tłumaczeń. Odwrócił się na pięcie i zniknął w głębi korytarza.
     Maryse zamierzała pobiec za Aleckiem, ale zatrzymał ją Jace, który zdaniem Clary był naprawdę dobrym parabatai. 
     - Jace... Ja tylko...
     - Nie. Wydaje mi się, że Alec woli być teraz sam - powiedział twardo. 
     Clary zrobiło się ciepło na sercu. Nigdy nie widziała jak Jace broni Aleca w ten sposób. Wydawał się nieczuły wobec wszystkich. Nawet swojego parabatai. Ale teraz Clary zmieniła zdanie. Jace był niesamowicie czuły i przesłodki, broniąc swojego najlepszego przyjaciela. 
     Jace przeniósł wzrok na Magnusa. 
     - Wydaje mi się, że powinieneś już iść.
     Od kiedy Jace Herondale zaczął trzeźwo myśleć i bronić wszystkich dookoła. Co prawda uratował życie każdemu z nich wiele razy, ale nigdy nie opiekował się nimi w ten sposób. Clary przyjrzała się uważniej Jace'owi i zobaczyła siateczkę złotych żył na jego szyi. Jaśniały tak jasno jak nigdy wcześniej. Jakby Jace miał zaraz spłonąć. 
     Clary zastanawiała się czy nie powiedzieć Jace'owi, że właśnie zaczyna płonąć. Ale gdy tylko Magnus bez słowa wyszedł z biblioteki, Jace "zgasł".
     - Gdzie wy byliście? - spytała natychmiast Maryse. - Martwiłam się o was!
     Weszli do pomieszczenia i Clary od razu poczuła zapach alkoholu silnie bijący z ust Maryse. Nagle wszystko zrozumiała i współczuła Magnusowi.
     - Byliśmy w  Idrisie - odpowiedział Jace.
     - W Idrisie?  - zdziwiła sie Maryse. - Po co?
     - Jace ma siostrę! - wykrzyknęła uradowana Isabelle.
     Nie mogło się obyć bez długiej opowieści co robili w Idrisie i kim jest siostra Jace'a? Jaka jest? I dlaczego nie ma jej teraz z nim? Maryse słuchała pilnie. Clary wyobraziła ją sobie z notesem i długopisem w ręku. Oraz w okrągłych okularach w stylu Harrego Pottera siedzącą na uczelni i notującą wszystko co mówi profesor. Wyglądała naprawdę idiotycznie. A swoje uwagi wtrącała całkiem wyraźnie. Clary nigdy nie uwierzyła by osobie, która powiedziałaby jej, że Maryse sie upiła. Nawet upita wyglądała na trzeźwą.
     - Masz siostrę - powtórzyła na końcu, jakby dopiero zrozumiała sens wypowiedzi Jace'a.
     Jace wstał natychmiast i zaczął krążyć po pokoju mamrocząc coś w stylu : "Zostawić ją na chwilę samą. Sprowadza sobie czarownika i do tego go upija!" 
     Maryse przeniosła wzrok na Clary. 
     - Powinnaś zadzwonić do matki. Martwiła się o ciebie. 
     Clary natychmiast sięgnęła po telefon. Wykręciła do numer do matki jednak powitała ją automatyczna sekretarka. Powtarzała czynność kilka razy a w jej głowie krążyły najgorsze myśli. W końcu odłożyła telefon i powiedziała jak robot: 
     - Nie odbiera. 
    
* * * 

     Maguns dogonił Aleca dopiero na schodach Instytutu. 
     - Alec! Zaczekaj! - krzyknąl po raz kolejny. 
     Alec w końcu się odwrócił. Jego twarz wykrzywiał nieprzyjemny grymas. 
     - Po co tu przyszedłeś?! - warknął. - Żeby uwodzić moją matkę? Zawsze wiedziałem,  że pociąga cie wszystko co się rusza! Ale moja matka?! Tuż po tym jak się rozstaliśmy?! 
     Magnus stał patrząc na Aleca. Nie rozumiał zachowania chłopaka. Ostatnim razem jak się spotkali wyglądał jak biedna, mała owieczka, która przez przypadek odłączyła się od stada. Teraz był groźnym wilkiem, który z chęcią by taką owieczkę zjadł. 
     - Nie uwodziłem twojej matki - zaprzeczył Magnus spokojnym tonem chociaż w środku miał kompletny mętlik. Żył osiemset lat. Nigdy się nie wahał. Zawsze trafnie dobierał słowa. A teraz czuł się jakby Alec trzymał nóż na jego gardle. Chociaż nie mógł sobie tego wyobrazić. On? Ze swoją niewinnością i błękitnymi oczami? W końcu postanowił, że powie prawdę. - Przyszedłem do ciebie. Chciałem... Sam nie wiem czego chciałem! Może po prostu cie zobaczyć. Każdy w życiu podejmuje złe decyzje, prawda? Nawet ja. Osiemset letni czarownik. Przy tobie odkryłem, że mam serce. Pomimo tylu lat, ono jeszcze tam jest. jest i gdy tylko ciebie nie widzę, to właśnie ono domaga się twojego widoku. A ja nie wiem czy powinienem słuchać serca czy rozumu. Ostatnio postawiłem na rozum i zawiódł. chcę, żebyś wiedział, że popełnilem błąd. I chciałbym, żebyś do mnie wrócił...
     Alec spojrzał na jego twarz. Jego powieka lekko drgnęła. Wyraźnie zmartwiony przeczesał włosy ręką. Przygryzł wargę. 
     - Ja cie już nie kocham, Magnusie. 
     Czarownik patrzył na niego w zdumieniu. Potem wykonał szybki ruch i jego usta znalazły sie na ustach Aleca. Poruszył nimi powoli, ale Alec nie wykonał podobnego gestu. Wplątał palce w jego włosy, ale Alec sie nie poruszył. teraz całowanie z nim przypominało całowanie sie z głazem. Zszokowany odsunął sie od Aleca i z przerażeniem spojrzał na niegdyś nieśmiałego, cichego i nie mającego pojęcia o modzie chłopca. Jakże się zmienił. Teraz już nie potrzebował nikogo by sobie radzić. 
     - Ja cie już nie kocham, Magnusie - powtórzył. 

___________________________________________________________________
Sama omal sie nie popłakałam pisząc to więc wszystkich bardzo przepraszam ;cc Mówiąc krótko bohaterom zebrało się na czułości. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie. Miłego czytania

A z okazji walentynek życzę abyście znaleźli swoją drugą połówkę ;)) A jeśli nie jesteście na to gotowi to macie lizaczka.

18 komentarzy:

  1. To było genialne! Sebastian... Bosz... Tak się otworzył przy Jasmine, nie do pomyślenia! Jasmine i Sebastian! Jasmine i Sebastian! Jasmine i Sebastian! Bosz kocham ten paring!
    Alec i Magnus tu się popłakałam. Jak to Alec nie kocha Magnusa ? To nie do pomyślenia! Jak tak można ? No, ale to twoje opowiadanie, więc mogę tylko czekać na kontynuację.
    Czyżby Jasmine miała wypić z Piekielnego Kielicha ? Uuuu... Zaczyna mnie to kręcić! Dawaj jak najszybciej kolejny rozdział!
    Weny życzę i pozdrowienia ślę. Sayonara, kuzynko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej weź tu mi się nie porycz z xd teraz się dopiero zaczyna się dziać, wiem ale opanuj emocje. Za tydzień wszystko a przynajmniej większość :] "zaczyna mnie to kręcić" tutaj prawie się popłakałam ze śmiechu. Dziękuję i spróbuj wytrzymać xd

      Usuń
  2. Nie mam słów! Jest super! ;) Tyle, że boję się, że Sebastian jak już zostało napisane - otworzył się przed Jasmine tylko dlatego, że chciał, żeby się do niego przyłączyła ... Ale bardzo mi się podoba ! ;) I Magnus i Alec ! A myślałam, że mimo przeciwności losu - zawsze będą razem ! Niczym Jace i Clary ... ♥ Ale jest wspaniale. Proszę następny rozdział jak najszybciej !!! ;) <333
    Klaudia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiedzmy, że co do Jasmine i Sebastiana możesz mieć rację ^^ a co do Magnusa i Aleca to... to zobaczycie w następnych rozdziałach ;)) nie będę niczego zdradzać ;x
      No i dziękuję bardzo ;)))

      Usuń
  3. wspaniałe.. otworzenie się Sebastiana.. chodź jedno mnie zaciekawiło jeśli mówi że Clay uważa go za potwora to tylko dlatego że on nim jest, rozumiem mogła go pochopnie oceniać ale kto by znienawidził gościa który zabrał jej chłopaka a do tego jeszcze się do niej podwalał... oczywiście wątek z Jacem :* jest bardzo czuły dla osób na których mu zależy. A może z okazji walentynek jakiś romantyczna randka Clary i Jace'a <3 zmyliło mnie także uczucia Aleca czyżby zakochał się w kimś innym? Jasmine? super post, czekam na kolejny, życzę weny
    X Kowal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak ;3 w tym rozdziale głównie uczucia Sebastiana xd Może w następnym rozdziale pojawi się coś takiego, może z Izzy i Simonem albo z Clary i Jace'em, albo z Jocelyn i Lukiem xd Ale niczego nie obiecuję ^^ I nie wyciągaj pochopnych wniosków co do Aleca xd wszystko będzie dobrze -chyba.
      i bardzo dziękuję ;x

      Usuń
  4. Jasmine i Sebastian wow! Super to wszystko opisałaś. Przyjemnie się wszystko czyta :3 Magnus i Alec, ale mi się przykro zrobiło, jednak mam nadzieję, że będzie między nimi dobrze :D Teraz (znowu) czekam na następny rozdział z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciąż wali mi serce po tym jak przeczytałam uczucia Sebastiana!!! wspaniałe! jesteś zajebista dziewczyno ;xxx pozsrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to Alec już nie kocha Magnusa? ;-; To mnie zabiło. Przecież oni muszą być razem ;ccc Ale poza tym świetnie jak zawsze <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne, cudowne jak cala reszta ;) czekam na wiecej. Zapraszam rownierz na mojego bloga http://mechaniczneserce.blogspot.com/?m=1
    Dopiero zaczelam. Mam nadzieje, ze sie spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  8. czekam na nowy post :) już nie mogę doczekać się jutra powodzenia w pisaniu :D Kowal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem się przyda, bo na razie mam tylko ki8lka zdań ;-; jutro czeka mnie pracowity dzień... xd dziękuję ;))

      Usuń
  9. Jak tam idzie pisanie ? Chyba nie bardzo... Trzymam kciuki za cb ♥ ♥ ♥ ;DD weeny, weeny ;DDD Klaudia ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez pierwsze 3 godziny napisałam 3 zdania xd ale potem było lepiej i w godzinę napisałam prawie całość! jeszcze kilka minut i będzie kolejny rozdzialik :3

      Usuń

Yuki secretartwork