- Ile macie braci i sióstr?
Helen zbladła. " - Cassandra Clare, Miasto Zagubionych Dusz
Aline stała wpatrzona w Jasmine jakby dziewczyna właśnie ją spoliczkowała. Kolory odeszły jej z twarzy i wydawało się, ze z każdą sekundą jest coraz bledsza. Jasmine za to uśmiechała się lekko, jakby chciała przekonać do siebie siostrę, ale ta była nieugięta. Przejechała wzrokiem od stóp, aż do głowy Jasmine i nie znalazła ani jednego fragmentu ciała, który byłby do niej podobny.
Nie czuła z nią także braterskiej więzi. Co prawda nie miała rodzeństwa, ale chyba czułaby gdyby w jej życiu czegoś brakowało, a raczej kogoś. Nawet teraz kiedy Jasmine stała tuż przed nią i wpatrywała się w nią swoimi złotymi oczami nie czuła niczego co mogłoby je łączyć.
- Słucham? - Wykrztusiła jedynie po chwili, jej głos drżał.
- Aline - wskazał na brunetkę - Jasmine - wskazał na blondynkę. - Jasmine, Aline. Aline, Jasmine - Przedstawił sobie dziewczyny Jace, który wyglądał na wyraźnie zadowolonego z niepewnej sytuacji.
- Oszaleliście! - Krzyknęła. - Ja nie mam siostry! Jestem jedynaczką! Je-dy-na-czką! - Wydawało się, że jeszcze przeliteruje to słowo, ale tak się nie stało. Odwróciła się jedynie i wbiegła po schodach na piętro.
- Porozmawiam z nią. - Usłyszała głos Jace'a, gdy otwierała drzwi biblioteki.
Potem szybko je zamknęła i usiadła w fotelu.
Cieszyła się, że Jace postanowił za nią pójść. Musiała z kim teraz porozmawiać. Helen nie było w pobliżu. Isabelle i Clary co prawda były dziewczynami i mogło się wydawać, że rozmowę z nimi prowadziłoby się łatwiej, ale Aline nie przepadała za Isabelle, chociaż dziewczyna była piękna i całkiem miła. A Clary znała od niedawna. Alec? Aline nie była pewna czy mogłaby prowadzić z nim jakąkolwiek rozmowę. A Jasmine odpadała już na wstępie.
Drzwi biblioteki się uchyliły, a przez nie wejrzała do środka złota czupryna Jace'a.
- Mogę? - zapytał.
- Chyba po raz pierwszy Jace Herondale prosi mnie o pozwolenie - zachichotała Aline. - Wejdź.
Jace przecisnął się przez drzwi, a potem je zamknął. Usiadł na fotelu naprzeciwko Aline i wziął głęboki oddech.
- Chcesz mnie przekonać co do Jasmine - uprzedziła jego słowa. - Powiedzieć, ze jest moją siostrą i powinnam jej wysłuchać. Ja jednak wiem, ze ona nie jest moją siostrą. Nic przy niej nie czuję. To tak jak... ty i Clary! Kiedy dowiedziałeś się, że jest twoją siostrą nie czułeś tego... Nie czułeś, że powinieneś ją pamiętać. Ja czuję to samo.
- Właściwie to zamierzałem powiedzieć, że też jej nie wierzę - mruknął Jace.
Oczy Aline zabłysły.
- Nie wierzysz jej?
- Och, oczywiście, że nie - usadowił się wygodniej na fotelu. - nasze rodziny znają się od dawna. Nie sądzisz, że Maryse albo Robert powinni coś wiedzieć o tym, że twoi rodzice mają dwie córki? - Aline mierzyła go wzrokiem lekko zdziwiona, ale zadowolona, że choć jedna osoba popiera jej zdanie. - Tym czasem gdy Maryse ją zobaczyła nie powiedziała nic tylko: Kto to? Takie rzeczy się poznaje. Własne dzieci, dzieci swoich przyjaciół, dzieci swoich wrogów. Nawet po latach.
Aline zamyśliła się. Jace mówił całkiem mądrze. Chyba zaczynała mu wierzyć. Ale skoro Jasmine rzeczywiście nie była jej siostrą, to kim? I dlaczego kłamała?
- Jak chcesz dowieść prawdy?
- Spytać o nią twoich rodziców. To chyba najprostsze rozwiązanie i niewątpliwie najtrafniejsze.
- Masz rację.
- Kiedy wrócą? Twoi rodzice - dodał widząc niezrozumiałą minę Aline.
- Nie wiem. Ale Powinni jeszcze dzisiaj. Tymczasem możecie tu zostać.
- Taki mieliśmy zamiar. I raczej nie zamierzaliśmy pytać o pozwolenie.
Aline ponownie zachichotała. Gdyby jednak faceci byli w jej typie, a Jace nie był z Clary to mogłaby go ponownie pocałować. Był przystojny, zabawny i romantyczny. Clary była szczęściarą.
- Wiesz... Chciałabym porozmawiać z Jasmine.
- Na prawdę? - Kiwnęła głową. Jace rozejrzał się po pomieszczeniu. - Ale nie tu. Jasmine jest niesamowicie irytująca, a tu jest zbyt dużo rzeczy którymi mogłabyś w nią rzucać. - Zamyślił się. - Choć byłoby to całkiem zabawne. Kto wie... może by ci nawet oddała?
**************************
Gdy Jace i Aline zeszli do salonu panowała w nim grobowa cisza. Sześć różnych bić serca i oddechów odbijały się echem od ścian.
- Masz ekspres do kawy? - Zapytał Jace, który na prawdę tęsknił za tym gorzkim napojem.
- Jest w kuchni. Pójdę...
Jace chwycił ją za ramię. Aline spojrzała na niego zdziwiona, a po chwili uświadomiła sobie, ze chłopak za wszelką cenę chce ją skonfrontować z Jasmine. Ona też tego chciała, ale nie tak szybko i nagle. Widziała ją zaledwie dwie minuty i była pewna, ze przy rozmowie z nią głos zacznie się jej trząść, a dłonie nadmiernie pocić.
- Iz? - Jace uśmiechnął się do siosty.
- Jasne - ta wstała natychmiast i skierowała się do kuchni.
- Jasmine?
Dziewczyna po raz kolejny uniosła po królewsku głowę, a jej blond loki podskoczyły. Oczy błyszczały we wschodzącym słońcu.
- Tak?
- Aline chciałaby z tobą porozmawiać. - Nie lubił być łącznikiem, ale w tej sprawie mogło to wydawać się nadmiernie zabawne. - Prawda Aline?
Dziewczyna kiwnęła głową i zerknęła na Jasmine, która już stała.
- Choć - poleciła i skierowała się do drzwi. Wyszła przed dom i usiadła na murku wpatrując się w różnokolorowe niebo.
Po chwili usiadła obok niej Jasmine. W tej dziewczynie było coś z wcześniejszej epoki. Sposób chodzenia? Znała tylko jeszcze jedną osobę, która, aż tak bardzo wyróżniała się swoim krokiem. Jace'a. Jasmine wydawała się dużo bardziej podobna do niego niż do niej. W jej głowie pojawiła się pewna myśl, ale szybko ją od siebie odgoniła. Była tak absurdalna, że nieprawdopodobna.
- Jacy byli moi rodzice? - zapytała nagle Aline ku własnemu zaskoczeniu.
- Myślałam, że mi nie wierzysz.
- Jeszcze nie wiem. Możliwe, że w to wierzę, ale nie powinnam w to wierzyć bo to absurd. Nie wiem co myślę. Chcę, żebyś ty mi powiedziała co powinnam myśleć. Jeżeli naprawdę jesteśmy siostrami to powinnyśmy być choć trochę podobne. - Przez cały czas gdy Aline mówiła wpatrywała się w niebo. Ani razu nie spojrzała na Jasmine.
- Ja... nie pamiętam ich dość dobrze. Jak miałam około roku... zostawili mnie. Samą w domu. Cud, że byłam jednym z niemowląt, które krzyczały najgłośniej w dzielnicy. - Zachichotała. - Instytut w Pekinie był prawie opustoszały, ale człowiek który obok niego przechodził usłyszał mój płacz i znalazł mnie oczywiście w stosach desek i tynku. Potem znalazłam się w Nowym Yorku. - Przerwała na chwilę. Aline zerknęła na nią myśląc, że płacze, ale nie. Ona tylko brała głęboki oddech. - Nie wiem czy moje wspomnienia są prawdziwe, przez wiele lat moja przyszywana matka mówiła mi to prawie każdego dnia, ale nigdy nie wiedziałam, czy to jest prawdą. Jedyną rzeczą, której jestem pewna to nazwisko. Penhallow. I twarz. Twarz naszej matki. Jej ciepły uśmiech, kiedy każdego ranka pochylała się nad kołyską...
Po dłuższej chwili milczenia, Aline zrozumiała, że to koniec. Koniec opowieści o jej rodzicach. Nagle współczuła Jasmine. Nie pamiętała prawie rodziców, gdy ona każdego dnia życia upajała się ich widokiem. Wychowywała się w Przyziemnej rodzinie, znosiła to i nie starała się odnaleźć rodziców. Aline była ciekawa, czy w ogóle jej jeszcze na nich zależało. A może przestało jej na nich zależeć kiedy lata temu ja zostawili. Jej maleńkie serduszko zostało zmrożone i tylko ponowny ich widok mógł je roztopić.
Jasmine powstrzymywała się od łez. Aline to zauważyła i szybko zmieniła temat.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytała nagle.
- Pytasz mnie o mój ulubiony kolor? - Zaśmiała się Jasmine.
- No tak...
- Nie sądzisz, ze tylko tracisz czas na to pytanie? Zamiast jego mogłabyś zadać tysiąc wazniejszych.
- Wiem. Ale ja chcę wiedzieć jaki jest twój ulubiony kolor.
- Czarny. - Wyznała z końcu Jasmine. - Jak noc. Jak czarny kot, który przebiega drogę. Jak żuki. - Aline zachichotała. - Jak strój Nocnych Łowców do polować... Jak twoje włosy.
Tym razem obydwie się zaśmiały.
- A mój złoty. - Oświadczyła Aline. - Jak ślubny strój Nocnych łowców. Jak włosy Jace'a, jak twoje włosy. Jak oczy Jace'a, jak twoje oczy.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z nieświadomego porównania z chłopakiem.
- Nie jestem jak Jace - zarzuciła jej Jasmine.
- Dzięki Bogu. jeden Jace to przesada. Dwóch to obłęd.
Jasmine ze śmiechem szturchnęła Aline w ramię.
Może jednak dało się tą dziewczynę polubić?
______________________________________
Kolejny rozdział ^^ Tym razem trochę mniej akcji i wiecej gadania ;p Ale myślę, ze da się to czytać ^^